W życiu każdego sportowca nadchodzi taki moment, w którym najwyższej formy nie da się już zbudować i utrzymać. Jest taki czas, w którym z najlepszego staje się bardzo dobrym lub dobrym. Taki poziom dla gwiazdorów - przyzwyczajonych do bycia w centrum, do blasku reflektorów nieustannie na nich skierowanych - nie jest satysfakcjonujący. I powoduje frustrację, poniekąd zrozumiałą. Gdy spojrzymy na Lewandowskiego w perspektywie ostatniego roku, kilku miesięcy i nawet kilku ostatnich dni, to wyraźnie zobaczymy, że nie jest to sam "Lewy", który jeszcze stosunkowo niedawno zachwycał w Bayernie i na początku przygody z Barceloną, który był najlepszym piłkarzem reprezentacji, jej kapitanem, prowadzącym kadrę nie tylko na boisku, ale także poza nim. Był. Bo już po prostu nie jest. W reprezentacji pokazał to dobitnie mundial w Katarze i to także w sferze pozasportowej. Lewandowski - choć formalnie pełni taką rolę - nie jest już inspirującym liderem, szefem, w którego wszyscy wpatrują się jak w obrazek przy każdym jego dotknięciu piłki i po każdym wypowiedzianym lub - co równie ważne - nie wypowiedzianym słowie. "Lewy" zawsze miał wybitne statystyki Lewandowski przez lata miał znakomite statystyki, regularnie strzelane gole, pobijane rekordy - to była jego wizytówka jako napastnika klasy światowej. Była. Cóż z tego zostało w kadrze? Mundial w Katarze to zmarnowany rzut karny z Meksykiem, ważny gol z Arabią Saudyjską, jednak pamiętajmy, że to jednak z całym szacunkiem - była tylko, a nie aż Arabia Saudyjska, gol z powtórzonego karnego, który nic już nie zmienił w meczu z Francją. Rok 2023 to osiem meczów i cztery gole. Nieźle, może nawet dobrze ze statystycznego punktu widzenia. Jednak nie do tego przyzwyczaił nas Lewandowski. Dwa gole z Wyspami Owczymi, trafienie z Mołdawią i Łotwą. Szału nie ma. Jeszcze kilka lat temu tych goli byłoby pewnikiem dwa razy więcej. W Barcelonie w pierwszym sezonie został, z 23 golami, królem strzelców. W obecnym na 11 meczów do siatki trafił 7 razy. Dobrze. Ale nie świetnie, nie najlepiej. I oczywiście nie jest łatwo znaleźć takiego napastnika, ale jest to coraz bardziej wykonalne, gdyż nie są to statystyki ponadprzeciętne. Czas płynie nieuchronnie. Lewandowski jest coraz starszy, co wyraziście uświadamia fakt, że w meczu z Łotwą został najstarszym strzelcem gola w historii reprezentacji Polski. A stado młodych, głodnych sukcesów, sławy i pieniędzy naciera z impetem. Liderowi ciężko się z tym pogodzić. Z ciężkim sercem patrzy zapewne na liczby i oceny po ostatnim meczu LM z Porto, gdy został uznany za najsłabszego zawodnika w drużynie. Zapewne martwi go, że w fazie grupowej LM zdobył zaledwie jednego gola. W plebiscycie "France Football" dwa lata temu zajął 2. miejsce, w ubiegłym roku był 4., a teraz zaledwie 12. Raczej "zaledwie", gdyż to przecież bardzo dobry rezultat. Ale nie rewelacyjny, nie z najwyższego topu. Każdy inny polski piłkarz dałby się zapewne pokroić za to 12. miejsce, ale dla kogoś, kto jeszcze nie tak dawno otarł się o zwycięstwo, nie smakuje ono jak sukces. Kapitan i lider poza boiskiem. Już tak nie jest Sygnały płyną także spoza boiska. Prosty, zwyczajny gest, a raczej jego brak, jak podziękowanie, podanie ręki po meczu, w oczach obserwatorów urasta do gigantycznych rozmiarów i powoduje falę niepochlebnych komentarzy. Afera premiowa, w centrum której znalazł się Lewandowski, jako kapitan polskiej reprezentacji spowodowała, że kibice przestali stawiać mu wirtualne pomniki. Jeszcze go z nich nie strącają, ale i to niestety niebawem może nastąpić. Podziw i ogromny szacunek - na to Lewandowski zapracował sobie latami. Teraz niestety w opinii fanów nad Wisłą jego wizerunek i co za tym idzie - popularność mocno spadają. Symptomatyczne jest to, że w Plebiscycie Interii "As Sportu" kapitan reprezentacji Polski nie zakwalifikował się do czołowej "16". Do niedawna - rzecz nie do pomyślenia. Dziś dająca do myślenia, bo tak wygląda rzeczywistość. Wszelkie plebiscyty, w tym i naszej redakcji, to swoisty ranking popularności. Nie jest to badanie sondażowe, przeprowadzane w określonych warunkach i na określonej, reprezentatywnej grupie respondentów, jednak bez wątpienia dające do myślenia. To kolejny sygnał pokazujący, że popularność "Lewego" drastycznie maleje. Przynajmniej nad Wisłą. Zejście ze szczytu Lewandowski wielkim sportowcem jest i basta. To nie podlega dyskusji, gdyż nie możemy zapominać o tych wszystkich latach, gdy błyszczał, gdy brylował, gdy był genialny, fenomenalny, najlepszy. Zrobił bardzo wiele dla światowej i polskiej piłki, jest wzorem do naśladowania dla młodzieży. Tego nikt mu nie odbierze. Nie zmienia to jednak faktu, że jego czas jako piłkarza mija bezpowrotnie i chcąc nie chcąc musi się z tym faktem pogodzić. Nic nie trwa wiecznie, piękna kariera dobiega końca. Zapewne pogra jeszcze kilka lat, może w MLS, może w Arabii Saudyjskiej, zapewne niedługo zakończy karierę reprezentacyjną. Codzienność nie będzie już tak smakowała, nie będzie taka, do jakiej jest przyzwyczajony, nie będzie sukcesów, nie będzie tylu goli, nie będzie laurów, nie będzie walki o najważniejsze trofea. Ten czas będzie schodzeniem ze szczytu.