Twardy Świętoszów musiał przełożyć na przyszły rok swoje mecze w jeleniogórskiej klasie rozgrywkowej (szósty szczebel rozgrywek w Polsce) w związku z wyjazdem niemal wszystkich piłkarzy (i jednocześnie żołnierzy) na granicę polsko-białoruską - to informacja, którą jako pierwszy podał lokalny serwis jg24.pl. CZYTAJ TEŻ: Napięta sytuacja na granicy z Białorusią Nieoficjalnie: Twardy Świętoszów przełożył mecze przez wyjazd piłkarzy-żołnierzy na granicę W Dolnośląskim Związku Piłki Nożnej potwierdziliśmy, że Twardy Świętoszów swoje mecze z Olimpią Kowary, Victorią Jelenia Góra i Włókniarzem Mirsk odrobi na początku 2022 r. - Plan jest taki, że Twardy zagra te mecze jeszcze przed startem rundy wiosennej, czyli zamiast od połowy lutego grać mecze kontrolne, będzie odrabiał zaległości - mówi nam Kamil Wieliczko, dyrektor podokręgu Jelenia Góra DZPN. - Byliśmy przez klub uprzedzeni, że może zajść taka konieczność. W piątek wszystko odbyło się błyskawicznie. Twardy zwrócił się do nas, że szesnastu z osiemnastu piłkarzy nie będzie mogło wziąć udziału w meczach do końca roku, a związek, by nie robić klubowi problemów, oparł się na artykule mówiącym, że "w uzasadnionych przypadkach mecze mistrzowskie mogą być przełożone na inny termin z urzędu przez komisję ds. rozgrywek Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej". Jaki to "uzasadniony przypadek"? Oficjalnie nie podajemy powodów przełożenia meczów - dodaje. Dzwonię do prezesa Twardego Świętoszów, Mariusza Boleckiego. - Nie komentujemy szczegółów zadań wojskowych - podpułkownik od razu ucina temat wyjazdu piłkarzy na granicę polsko-białoruską. - W takim razie porozmawiajmy o samym klubie Twardy Świętoszów, bo to chyba jedyny taki klub w Polsce - proponuję. - A, to co innego - zgadza się ppłk Mariusz Bolecki. Rozmowa z prezesem Twardego Świętoszów: "Nie będziemy zmieniali nazwy, bo zmieniliśmy czołgi" Bartosz Nosal: Klubów wojskowych w Polsce nigdy nie brakowało, ale nie kojarzę innego, w którym prawie wszyscy zawodnicy byliby żołnierzami, którzy stacjonują w bazie położonej zaraz obok boiska. Czarni Żagań, którzy ostatnio skarżyli się na brak przełożenia meczu mimo wyjazdu jedenastu graczy, mają większy odsetek cywili. Ppłk Mariusz Bolecki: - Zacznijmy od tego, że w Twardym Świętoszów grają żołnierze, ale to klub cywilny, bo dziś wojsko nie może sponsorować klubu. Kadrę Twardego prawie w całości tworzą zawodnicy, którzy stacjonują w Świętoszowie. Prawie, bo bramkarzy mamy "z zewnątrz", ale też brak bramkarzy jest częstym problemem w niższych ligach. Wielu z naszych zawodników już wcześniej grało w rozgrywkach ligowych i po przeniesieniu do Świętoszowa, chciało nadal kopać piłkę. W Czarnych Żagań też zresztą grali lub grają żołnierze z naszej jednostki. W BKS Bolesławiec, Osiecznicy, czy w A-klasowej Parowej - też. To osoby, które łączą wojsko i swoją pasję, jaką jest futbol. Niektórzy służyli w Afganistanie czy w Iraku. Jak wyglądało założenie klubu w 2000 roku? Przepraszam za skojarzenie, ale czy to był rozkaz? - Nie było mnie w klubie od samego początku, do Świętoszowa przyszedłem w 2002 roku, a od 2004 roku jestem prezesem. Twardy został przez nas przekształcony z UKS, Uczniowskiego Klubu Sportowego. Z czasem chętnych było coraz więcej, teraz oprócz pierwszego zespołu mamy też trzy grupy młodzieży, w większości to dzieci wojskowych lub byłych wojskowych. Brzmi to tak, jakby w Świętoszowie nie mieszkał nikt oprócz żołnierzy i ich rodzin. - Do końca tak nie jest, to ładna okolica położona wśród lasów, więc czasem ktoś tu buduje dom i przeprowadza się na emeryturę. Świętoszów to mała miejscowość. W centralnym punkcie jest rondo, z którego jednej strony jest baza, z drugiej kościół, z trzeciej fryzjer, z czwartej bistro, a z piątej boisko. Widziałem, że boisko ma zresztą adres przy ul. Saperskiej. A nazwa klubu? Chodzi o to, jakimi jesteście twardzielami? - Skąd! Chociaż niektórzy kibice rywali mówią na nas "twardzi" albo, trochę złośliwie, że przyjechał do nich "Miękki". A nazwa pochodzi od czołgu Twardy [PT-91 - przyp. red.], który był na wyposażeniu jednostki w czasie zakładania klubu. Jakiś czas temu czołgi w naszej bazie zostały wymienione, ale nie będziemy przecież zmieniali nazwy klubu na Leopard. Herb i barwy pomarańczowo-czarne barwy klubu też wprost odnoszą się do oznaki naszej 10 Brygady Kawalerii Pancernej. Wojsko kojarzy się ze ścisłą hierarchią, podległością. Pan sam jest nie tylko prezesem i wciąż aktywnym piłkarzem, ale też podpułkownikiem. Nie ma problemu z tym, że na boisku szeregowy krzyczał na oficera, by mu lepiej podawał piłkę? - Żołnierzami jesteśmy w pracy, na boisku jesteśmy jedną drużyną, kolegami. Nie wyobraża pan sobie chyba, że do mnie na boisku ktoś woła "panie podpułkowniku" a do kolegi "panie majorze"? W zespole są oficerowie, podoficerowi, szeregowi, każdy korpus. Ale na boisku nie patrzymy na stopień. Najlepszym strzelcem w tym sezonie jest akurat starszy szeregowy. Jak wygląda codzienność Twardego Świętoszów? - Treningi dopasowujemy do obowiązków naszych żołnierzy. Mamy założenie, że trenujemy trzy razy w tygodniu. Gdy przychodzą zadania z wojska, wyjazdy na poligon itd., plany musimy weryfikować, ale nawet gdy do trenowania jest tylko 6-8 osób, to trener z nimi pracuje. Latem opieramy się na treningach indywidualnych. Ze względu na zadania, zdarzało nam się jeździć na mecze tylko w jedenastu, ale ostatnio udaje nam się zawsze mieć rezerwowych. Sam staram się już nie grać, bo mocno zawyżam średnią wieku, ale wchodzę na boisko, gdy brakuje ludzi. Dziś gracie w klasie okręgowej, ale były czasy, że Twardy występował nawet w trzeciej lidze. Duża sprawa! - Tak, ale na początku naszego drugiego sezonu w trzeciej lidze musieliśmy się wycofać z rozgrywek. Wójt obiecał nam wsparcie finansowe, a potem się z niego wycofał. Organizacja meczu kosztowała nas wtedy ok. 3 tys. zł, nie było nas stać. Sam awans do trzeciej ligi zrobiliśmy jako beniaminek czwartej ligi, to było coś. W sezonie 2010/2011 w trzeciej lidze urwaliśmy u siebie punkt z Chrobrym Głogów, który wtedy wygrał rozgrywki i awansował do drugiej ligi. Długo z nami prowadzili 1-0 po golu Mateusza Machaja, który akurat był między grą w Lechu Poznań i Lechią Gdańsk w Ekstraklasie. W doliczonym czasie gry Piotr Chlabicz wyrównał. Ten remis 1-1 z Chrobrym to chyba największe osiągnięcie naszego klubu. Wygraliśmy też np. z Karkonoszami Jelenia Góra. W obu przypadkach graliśmy przy 120-osobowych grupach kibiców rywali, którzy nie byli zadowoleni z porażek. Mało nam płotu nie wyrwali... Rozmawiał Bartosz Nosal