W meczu Lech - Benfica rewelacyjnie spisała się poznańska młodzież. Dodajmy, polska młodzież. W wyjściowym składzie na mecz z potentatem europejskiej piłki Darek Żuraw wystawił aż siedmiu piłkarzy, którzy wychowali się nad Wisłą. W dzisiejszych czasach to naprawdę rzadko się zdarza, zresztą nie tylko w polskiej piłce, by drużyna miała w składzie aż tylu rodzimych zawodników. Będzie z tego chleb Bednarek, Dejewski, Skóraś, Moder, Puchacz, Kamiński - zrobili na mnie wielkie wrażenie. Fajnie się patrzyło na ich grę, zresztą na grę pozostałych lechitów również. Po niektórych akcjach ręce naprawdę same składały się do oklasków. A bramka na 2:2 - palce lizać. Obrona rywali, tak bardzo utytułowanych, wzmocnionych przed sezonem piłkarzami za 100 milionów euro, została "rozklepana" wręcz po mistrzowsku. Lech grał z Benfiką jak równy z równym. Były wprawdzie momenty, że goście przeważali zdecydowanie, ale ten mecz potwierdził, że Lech ma potencjał na to, by z pozostałymi rywalami z grupy powalczyć i wyjść z drugiego miejsca do fazy play-off. Koszmar Suareza trwa W Lidze Mistrzów grono faworytów bardzo różnie wstrzeliło się z formą na inauguracyjne mecze, co pokazuje, że również ten sezon najlepszej ligi świata może dać nam niesamowite emocje. Na szycie bieguna szczęścia jest na pewno obrońca tytułu - Bayern, który "przejechał" się po Diego Simeone i jego podopiecznych z Atletico. Luís Suarez dopiero co przestał mieć koszmary nocne po pamiętnym "laniu" w ćwierćfinale poprzedniej edycji. Wszyscy pamiętamy, jak jego Barcelona uległa Bawarczykom 2:8, a w środę Urugwajczyk znowu musiał patrzeć, jak "Lewy" i spółka deklasują jego nowy zespół. 4:0 to lekcja futbolu, jakiej udzielił madrytczykom Bayern, który pokazał moc, radość i polot. Kimmich, Goretzka, Tolisso szybko pozwolili zapomnieć nam o Thiago. Dwaj ostatni strzelili piękne bramki, a pierwszy popisał się wspaniałą asystą przy bramce Comana. Atletico nie miało pomysłu i jakości na podjęcie równorzędnej walki z mistrzami Niemiec. Ścięta głowa Zizou? Równie szczęśliwi co Bawarczycy mogą być i na pewno są zawodnicy Szachtara, którzy w rezerwowym składzie pokonali zasłużenie "wielki" Real w Madrycie. Miałem wrażenie, że podopieczni "Zizou" w pierwszych 45 minutach grali "sobie a muzom". Ich buńczuczne zapowiedzi rehabilitacji za porażkę ligową z Cadiz pozostały tylko w sferze marzenia ściętej głowy, być może za chwilę ich francuskiego trenera.