W Bundeslidze wciąż są drużyny, które nie zdołały się do końca rozgrzać. Bayer Leverkusen dopiero łapie pierwsze "oczka", Borussia Moenchengladbach kolejny raz remisuje, a to zespoły, które w minionej kampanii plasowały się wysoko. Na razie jednak nie punktują. RB Lipsk i Bayern Monachium wydają się być na ten moment w najlepszej formie. To zaskakuje, biorąc pod uwagę fakt, że obie ekipy miały latem najmniej odpoczynku. Zobaczymy, jak przełoży się to na kolejne tygodnie i kolejne miesiące, czy to zmęczenie nie przyjdzie w najmniej odpowiednim momencie. "Big Flop Club" Niespodziankę stanowi słaba forma Herthy, która wzmocniła się i miała chęci na to, by zadomowić się w górnej części tabeli. Teraz jednak po porażce u siebie 0-2 ze Stuttgartem - czyli beniaminkiem - berlińczycy muszą częściej zerkać w dół niż w górę. Nie dość, że Hertha traci punkty, to w dodatku gra bardzo nierówno. Przed przerwą reprezentacyjną rozegrała bardzo dobre spotkanie w Monachium, a wcześnie spisała się fatalnie w domowym starciu z Eintrachtem Frankfurt, przegrywając 1-3. Mecz z VfB Stuttgart był w wykonaniu Herthy tragiczny. Zamiast "Big City Club" - jak to powiedział Juergen Klinsmann - jest "Big Flop Club". Stuttgart natomiast znajduje się w czołówce, tak samo jak Augsburg. Arminia Bielefeld ma cztery punkty, co nie jest najgorszym wynikiem w przypadku beniaminka po czterech kolejkach. Jak wspomniałem, są niespodzianki. Wielka radość zapanowała także w Gelsenkirchen - oto bowiem Schalke zanotowało pierwszy punkt w sezonie. Do czego to dochodzi, żeby ten klub cieszył się z remisu u siebie z Unionem Berlin, a zawodnicy byli noszeni na rękach, ponieważ - choć nie wygrali w 20. już meczu z rzędu - uniknęli porażki. Widzimy, jak małymi łyżeczkami zaczyna jeść ekipa "Die Koenigsblauen". To pokazuje, że po dawnym Schalke została tylko nazwa, nic innego. Hertha ma problemy Wróćmy jednak do Herthy, w której wciąż nie może zaistnieć Krzysztof Piątek. Polak siedział na ławce w momencie, w którym Bruno Labbadia objął Herthę. Drużyna zaczęła grać dobrze, ale potem Piątek znów wskoczył do pierwszego składu. Niemal w każdym meczu dostawał szansę od trenera i pojawiał się na murawie. Dużo łatwiej jest wejść napastnikowi na boisko, gdy gra drużyny się układa. Są wtedy sytuacje podbramkowe, jest możliwość, by pokazać się z dobrej strony. Teraz jednak nie dość, że Krzysiek siedzi na ławce, to jeszcze wkracza do akcji, kiedy zespołowi nie idzie. Piątek nie jest zawodnikiem, który jest w stanie swoim wejściem uskrzydlić Herthę i zmienić oblicze całej ekipy. To bardziej piłkarz, który może pomóc zespołowi tworzącemu sytuację, posyłającemu dużą liczbę dośrodkowań w pole karne lub rozgrywającemu piłkę przed "szesnastką". Wtedy Polak może się odnaleźć. Hertha jednak okazji bramkowych nie kreuje. Nie dość, że przegrywa, to jeszcze jedyne zagrożenie potrafi stworzyć indywidualnym zrywem Matheus Cunha. Krótko po objęciu sterów przez trenera Labbadię widzieliśmy Herthę grającą inaczej, Herthę grającą lepiej, zawodników bardzo dobrze przygotowanych fizycznie. Nagle jednak obserwujemy stare błędy Herthy. Jej przeciwnicy zdają się być bardziej zmotywowani, piłkarsko mądrzejsi i to jest bardzo niepokojące. Trener Labbadia próbuje wszystkich chwytów, by poprawić sytuację. Po porażce ze Stuttgartem zarządził obowiązkowy kurs języka niemieckiego dla wszystkich, którzy mają problemy z komunikowaniem się w nim.