Ten sezon miał być inny, miał być detronizacją Bayernu przez BVB z Dortmundu lub RB Lipsk. Sympatycy Bundesligi chcieli, aby tak się stało, bo dominacja trwająca już prawie dekadę, to w futbolu wieczność. Dla rozwoju, atrakcyjności i zainteresowania samą ligą taki plan nie byłby wcale taki zły. Początek sezonu mógł napawać nas optymizmem, bo do grupy pościgowej włączył się Bayer Leverkusen i po 12 kolejkach właśnie Aptekarze byli na pierwszym miejscu w tabeli. Jednak już tydzień później, w bezpośrednim meczu obu drużyn, to podopieczni Hansiego Flicka wygrali, strzelając decydującą bramkę w ostatniej akcji meczu. Gola na wagę trzech punktów i powrotu na pozycję lidera strzelił "Lewy", który już przed sezonem mówił głośno o kolejnej szansie na pobicie rekordu Gerda Muellera z sezonu 72/73. Natomiast Leverkusen zaliczyło lekki kryzys i zjazd w tabeli. Na placu boju jako ścigający numer jeden pozostał RB Lipsk. Natomiast wzmocniona przed sezonem Erlingiem Haalanda Borussia Dortmund grała niestety zbyt nierówno i z tygodnia na tydzień traciła kontakt z czołówką. Kulminacją jej słabej dyspozycji była porażka u siebie z VFB Stuttgart, po której zwolniono trenera. Deptali im po piętach W 22. kolejce Bayern miał tylko dwa punkty przewagi nad Bykami z Lipska, którzy pod wodzą trenera Juliana Nagelsmanna rozgrywają naprawdę bardzo dobry sezon. Deptali Monachijczykom po piętach i w meczach bezpośrednich grali jak równy z równym. W Monachium podzielili się punktami po remisie 3-3 i wspaniałym widowisku, a na wiosnę wygrał Bayern na wyjeździe 1-0 i to był decydujący mecz sezonu, bo w przypadku wygranej Lipska mógł oni zbliżyć się na jedno oczko w tabeli. Tak się jednak nie stało i wtedy było już jasne, że po raz kolejny musimy poczekać na detronizację Bayernu. Teraz, na dwa kolejki przed końcem mamy już jasność i po raz 31. w historii Bayern zdobywa mistrzostwo Niemiec. Ten kolejny pandemiczny sezon nie był łatwy dla Bayernu. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko po sezonie 19/20, z sześcioma tytułami, a kadra zespołu nie została wzmocniona na tyle dobrze, aby zrekompensować stratę Periszicia, Coutinho i lidera drugiej linii - Thiago. W ich miejsce przyszli zawodnicy, którzy w trakcie tego sezonu okazali się nie wystarczającym wzmocnieniem. Zawodnicy tacy jak: Roca, Sarr, Costa czy Choupo-Moting nie byli w stanie wywalczyć miejsca w podstawowej jedenastce. Tylko ten ostatni potrafił od czasu do czasu zachwycić. Jak np. w Lidze Mistrzów. Tam, pod nieobecność spowodowaną kontuzja "Lewego", zaczął więcej grać i strzelił kilka bramek, nawet w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z PSG. To jednak nie wystarczyło do awansu. Do tego zawodnika można mieć najmniej pretensji za ten sezon, ale cała reszta to jedno wielkie nieporozumienie transferowe. I właśnie letnie transfery stały się kością niezgody na linii trener Flick - dyrektor sportowy Salihamidzić, co w konsekwencji doprowadziło do odejścia tego pierwszego. Trener, który okazał się największym wygranym poprzedniego sezonu nie wytrzymał tej "wojenki" i odchodzi po sezonie. Trener, który jako "no name" zrobił najlepszy wynik w historii klubu. Najprawdopodobniej po ME 2021 obejmie reprezentację Niemiec, a do Bayernu trafi za ogromne pieniądze Julian Nagelsamnn. Sezon z wielką kompromitacją w tle Dzisiaj Monachium świętuje, ale z tylu głowy wszyscy mają jednak nie do końca udany sezon z wielką kompromitacją, jaką było odpadniecie w drugiej rundzie Pucharu Niemiec. Porażka w rzutach karnych z drugoligowym Holstein Kiel było "mega" wpadką, bo ostatni taki przypadek miał miejsce 21 lat temu. Liga Mistrzów to też jednak porażka, bo odpadnięcie już na poziomie ćwierćfinałów w Bawarii jest rozpatrywane w takich kategoriach. Oczywiście ogromny szacunek należy się temu zespołowi, który pomimo niepowodzeń, kontuzji, kłótni wewnątrz klubu zasłużenie zdobył tytuł. Gwarantem tego byli wspaniali piłkarze i trener. Zawodnicy tacy jak: "Lewy", Mueller, Neuer, Kimmich czy Goretzka pokazali klasę na ligowym podwórku. 39 bramek Roberta to jest jakiś kosmos, a 19 asyst Thomas Muellera to równie okazały wynik. Myślę, że gdyby nie odejście po sezonie Thiago, słabsza forma "objawienia sezonu" Davisa jak i całej defensywy mógłby ten zespół obronić również tytuł Ligi Mistrzów. Teraz kończy się pewien etap, a przed nami nowy rozdział w historii Bayernu z nowym trenerem i zobaczymy czy z nowym zespołem. Jak na razie wzmocnienia przybywają z największej konkurencji RB Lipsk, bo już kilkanaście tygodni temu podpisano Upamecano. Reprezentant Francji kosztował 42.5 milionów euro. Kolejnym wzmocnieniem defensywy, z której odchodzą Alaba do Realu Madryt oraz Boateng, z którym nie przedłużono kontraktu może będzie Omar Richards z FC Reading. W linii pomocy też potrzebne są wzmocnienia, bo do Hiszpanii wraca Javi Martinez. Okres letnich transferów zapowiada się zatem ciekawie. Na szczycie Bundesligi nadal ciekawie To, że mistrza już znamy to nie znaczy, że na szczycie w Bundeslidze nie jest dalej ciekawie. W 27. kolejce Dortmund przegrał u siebie 1-2 z Eintrachtem Frankfurt i miał już siedem punktów straty właśnie do tego zespołu i czwartego miejsca w tabeli, dającego Ligę Mistrzów. Nikt się nie spodziewał, nawet Joahim Watzke, który bardzo mocno skrytykował swój zespół za oddanie tego meczu bez walki, że po pięciu następnych meczach BVB odrobi stary z nawiązką. Teraz, na dwie kolejki przed końcem to właśnie Dortmund wskoczył na czwarte miejsce i ma wszystko w swoich nogach i głowach, aby również w przyszłym sezonie grać w elitarnym gronie najlepszych klubów świata. Ten cel był i jest bardzo ważny, aby utrzymać na kolejny sezon Erlinga Haalanda. Do tego trzeba dodać, że sobotnia wygrana - w bardzo dobrym stylu - z RB Lipsk dała drużynie Terzicia dodatkowo przewagę mentalną przed finałem Pucharu Niemiec, który rozegraj właśnie z tym zespołem. Końcówka sezonu być może pozwoli Piszczkowi i spółce jednak zaliczyć ten sezon do udanych, choć długo zapowiadało się na jeden z najgorszym w ostatnich latach. Wolfsburg dalej jest na fali i kolejna wygrana umocniła go na trzecim miejscu, dając dalej nadzieję na jeden z lepszych sezonów w historii klubu. Na dole tabeli trwa zażarta walka o utrzymanie, bo uczestniczy w niej aż pięć zespołów, a do końca sezonu jeszcze tylko dwie kolejki. Jedynie Hertha ma jeszcze przed sobą trzy mecze, bo w nadchodzącym tygodniu zagra z Schalke 04. Berlińczycy, po powrocie z dwutygodniowej kwarantanny, zdołali w trzech meczach zgromadzić pięć punktów, które realnie przybliżyły ich do utrzymania Bundesligi na przyszły sezon. Koeln, Werder, Arminia, Augsburg i właśnie Hertha walczyć będą do ostatniej minuty sezonu 20/21 o pozostanie w elicie, a każdy punkt, każda nawet bramka będą się na koniec liczyć. Dawno nie było tak ciekawie w lidze naszych zachodnich sąsiadów zarówno na górze, jak i na dole tabeli!