Każda dyscyplina sportu wymaga poświęcenia, olbrzymich pokładów motywacji oraz siły - zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Kiedy areną rywalizacji stają się góry, przeszkody i trudności mogą kryć się pod każdym kamieniem. Czasami matka natura potrafi zaskoczyć nawet najlepiej przygotowanego i doświadczonego sportowca. W biegach górskich kryje się jednak coś wyjątkowego, co przyciąga nie tylko tych, którzy już na pierwszy rzut oka wyglądają na siłaczy. Na linii startu często są ich dziesiątki. Wcale nie chowają się za barkami mężczyzn, czając się gdzieś z tyłu. Ich celem jest rywalizacja z najlepszymi, realizacja celu i doświadczanie emocji, których na próżno szukać na nizinach. Te kobiety swoje drugie ja odnalazły w biegach górskich. Dyscyplinie trudnej, często bolesnej, ale z jedyną w swoim rodzaju magią. Dlaczego akurat bieganie po górach? Po co w ogóle robić coś takiego, męcząc swój organizm? To nie miejsce na pytania o zasadność. Żeby zrozumieć, trzeba przeżyć. Piękna gór nie da się doświadczyć z perspektywy wygodnego fotela. Tak samo, jak siedząc w nim zbyt długo, nie można prawdziwie doświadczyć życia. Trening i zawody w górach to nie tyko doświadczenie sportowe - Zdecydowanie biegi górskie są areną czerpania mocy. Tu dzieje się niemożliwe. Tu, kiedy wyczerpanie fizyczne sięga granic, korzystamy z determinacji, wytrwałości, wiary, że uda nam się osiągnąć cel, a rozumienie własnych emocji, pozwala nam z sukcesem pokonać niejeden kryzys. Mam wrażenie, że my kobiety chcemy być postrzegane jako silne, dlatego właśnie biegi górskie przyciągają coraz więcej pań. Tu same sobie udowadniamy, że jesteśmy w stanie złamać stereotyp kruchej kobiety - biegnąc nocą, w deszczu, na graniach, samotnie, z obdartymi kolanami, pokonując dziesiątki kilometrów i paradoksalnie czerpać z tego radość. Ja tak tego doświadczam - wyznała Katarzyna Solińska - mistrzyni Polski w Skyrunning Ultra z 2019 roku. Biegaczki górskie mogą mieć różne podejście do sportu, ale z pewnością każdą łączy miłość do gór i chęć łaknienia przygód na nawet najbardziej wymagających trasach. Czym byłoby bieganie bez gór? - Biegi górskie to piękna dyscyplina, w której wysiłek fizyczny spotyka się z całą gamą doznań pozasportowych. Jednak najważniejszą częścią składową są dla mnie góry. To one stanowią dla mnie najważniejszy element i sprawiają, że każdy trening czy zawody to doświadczenie nie tylko sportowe, ale też szansa na bycie blisko natury. Bez górskiej przyrody sport ten nie miałby dla mnie uroku - stwierdziła Mirosława Witowska - wielokrotna mistrzyni Polski w biegach górskich, która szczególnie ukochała sobie Skyrunning, czyli biegi wysokogórskie. Płeć nie gra roli Jeśli staje się przed wyzwaniem zmierzenia się z konkretną trasą, w głowie może rodzić się uczucie niewiadomej, co tak naprawdę przygotowała tym razem natura i jak poradzi sobie z tym wszystkim ciało. Nieważne, czy kobieta, czy mężczyzna. Każdy zawodnik musi pokonać zarówno ustalony dystans, jak i swoje własne słabości. - Najtrudniejszymi zawodami był dla mnie Bieg Granią Tatr w 2019 roku. Przeszłam wtedy przez wszystkie możliwe stany, które mogą przytrafić się na trasie. Był ból, płacz, zwątpienie i chęć rezygnacji. Zdecydowałam się jednak kontynuować i dotarłam na metę. Satysfakcja była ogromna! - dodała Witowska. - Najtrudniejsze dla mnie były mistrzostwa świata w biegach ultra w 2018r w ramach Penyagolosa Ultra Trail w Hiszpanii. Tak źle nie czułam się na żadnym biegu, a zależało mi bardzo, żeby wypaść jak najlepiej, gdyż pierwszy raz reprezentowałam Polskę. Niestety od czterdziestego kilometra dla mnie zawody się skończyły. Zamiast biec, szłam, było mi niedobrze, miałam biegunkę. Czułam się fatalnie i powinnam zejść wtedy z trasy, ale miałam świadomość, że były tylko trzy reprezentantki Polski, a dziewczynom bardzo dobrze szło. Gdybym zeszła z trasy, nie zostałybyśmy sklasyfikowane jako drużyna, więc musiałam wytrwać do mety - wspomniała Paulina Tracz - medalistka mistrzostw kraju. W górach przynajmniej z zasady, każdy jest sobie przyjacielem. Wzajemna pomoc, wsparcie, doping i wyrazy uznania to pozytywna strona tego, na co biegaczki górskie mogą liczyć ze strony mężczyzn. Niejednokrotnie zdarza się, że panie wpadają na metę w pierwszej dziesiątce lub dwudziestce. Płeć w górach nie gra roli. Każdy stąpając po kamieniach, niesie ze sobą swój własny bagaż. Trudno jest spotkać się z równie przyjacielską atmosferą, jak podczas górskiej rywalizacji. - W środowisku biegów górskich traktujemy się po partnersku, płeć nie gra roli. Liczy się szacunek i wzajemna życzliwość. Czasem zdarza się jednak, że mijany przeze mnie na zawodach biegacz gwałtownie przyspiesza, nie chcąc dać się wyprzedzić kobiecie. Przyjmuję to z uśmiechem i uspokajam: nie mam ambicji ścigać się z mężczyznami, utrzymuję swoje tempo, a jeśli przy okazji tasuję się z facetami na trasie, to absolutnie nie dlatego, by kogokolwiek wprawić w zakłopotanie - przyznała Witowska, która podczas ubiegłorocznych mistrzostw Polski w biegu górskim na długim dystansie była najszybszą kobietą, dając się wyprzedzić jedynie dziesięciu mężczyznom. Drobne ciało i delikatny uśmiech na twarzy mogą być złudne. Panie często wyglądają niewinnie, ale w ich nogach tkwi prawdziwa siła. Gwałtownego przyspieszania na widok zbliżającej się dziewczyny doświadczyła chyba każda zawodniczka. Błędna ocena możliwości zawodniczki może okazać się czasami nawet gwoździem do trumny. - Podczas drugiej edycji Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego, wyprzedzałam grupkę mężczyzn. Jeden z nich powiedział, żeby "gonić za mną", po czym drugi go wstrzymał i odpowiedział, że rok temu się na to nabrał i w tym roku woli biec swoim tempem. To było naprawdę zabawne, ale i uskrzydlające - opowiedziała Katarzyna Solińska, dodając, że z panami w górach ma raczej dobre relacje. - Wyróżniają się one partnerstwem, wzajemną motywacją i dzieleniem się radością z naszej pięknej górskiej pasji - dodała biegaczka. Siniaki? "Nigdy nie czułam się bardziej kobieca" Skutkiem ubocznym biegania po górach bywają siniaki, otarcia, czarne paznokcie i cała gama mniejszych lub drobnych urazów do kolekcji z potężnym zmęczeniem na mecie. Oczywiście biegaczki górskie wpisują to wszystko do rubryki "ryzyko zawodowe", mając świadomość, że w górskim sporcie liczy się coś zupełnie innego niż idealny czerwony lakier na paznokciach. To przeżycia i radość z tego, co przynosi bieganie w górach. - Cóż, biegi trwające kilka, lub nawet kilkanaście godzin w terenie górskim, niosą za sobą ryzyko, i chcąc nie chcąc, trzeba być w pewnym sensie na to przygotowaną i świadomą. Na szczęście bardzo rzadko miewam wywrotki, paznokieć zszedł mi tylko raz w życiu - raportuje Paulina Tracz - zwyciężczyni Biegu 7 Dolin w Krynicy-Zdroju na dystansie stu kilometrów. - Żeby było śmieszniej niejednokrotnie podczas biegów ultra sama zadaje sobie pytanie, po co się tak męczę na własne życzenie. Kiedy raz spróbowałam tego sportu, ten wciągnął mnie w wir kolejnych zawodów i wyzwań. To trochę jak uzależnienie - nadmieniła Tracz. Biegaczki zgodnie przyznają, że wielogodzinne treningi, a później zmagania na trasie mogą wiązać się z "pamiątkami". Miłość do gór potrafi jednak odpłacić w pozytywnych wspomnieniach. - Zacytuję moje przyjaciółki: "Kasiu, na urodziny zamówimy ci zamiast bonu na manicure, taki na rekonstrukcję paznokci". Nic dodać, nic ująć. Fioletowe, schodzące paznokcie u stóp albo ich brak, strupy, posiniaczone, często spuchnięte nogi, czy obtarcia po pasku tętna to chleb powszedni mojego wyglądu, który po prostu zaakceptowałam. Ale to nie jest jedyne jego oblicze. To także silne ciało, zmarszczki w kąciku ust i "kurze łapki", od ciągłego uśmiechu, namalowane słońcem liczne piegi, błysk w radosnym oku. I wiecie, jeszcze nigdy nie czułam się bardziej kobieca i piękna jak obecnie - spuentowała czołowa polska zawodniczka - Katarzyna Solińska. Każdy, kto choć raz spróbował prawdziwie doświadczyć życia, zrozumie, że przygody i wyzwania są jego częścią. Płeć, wiek, czy wykształcenie nigdy nie są ważne w obliczu podjęcia pałeczki do bycia szczęśliwym i ruszenia w drogę do spełniania swoich marzeń. Spotykając na szlaku biegaczkę górską (i biegacza), zapewne usłyszymy "cześć" w pakiecie ze szczerym uśmiechem. Energia z przebywania wśród szczytów czyni te dziewczyny najszczęśliwszymi kobietami na świecie. To uzależnienie od adrenaliny i piękna, którego w żadnym wypadku nie powinno i nie da się wyleczyć. Aleksandra Bazułka