Zespoły nie spotykały się na boisku zbyt często. Na 18 pojedynków jedenastka Lutonu Town wygrała cztery razy, ale więcej przegrywała, bo aż dziewięć razy. Pięć meczów zakończyło się remisem. Na pierwszą bramkę meczu nie trzeba było długo czekać. Fani jeszcze dobrze nie rozsiedli się na trybunach, a już padła pierwsza bramka w tym spotkaniu. W ósmej minucie Philip Billing dał prowadzenie swojej drużynie. Asystę zaliczył Diego Rico. Na boisku zawrzało. Aby uspokoić sytuację na cztery minuty przed zakończeniem pierwszej połowy, sędzia pokazał żółte kartki zawodnikom obu drużyn: Philipowi Billingowi i Lloydowi Jonesowi. W szóstej minucie doliczonego czasu arbiter wskazał na wapno, ale Alan Sheehan nie wykorzystał szansy strzelając obok bramki. Niewykorzystany karny na pewno nie pomógł drużynie w odbudowywaniu morale. Pierwsza połowa zakończyła się skromnym prowadzeniem drużyny Bournemouth. W 66. minucie Junior Stanislas został zastąpiony przez Calluma Wilsona. Zespół Lutonu Town ruszył do ataku, żeby jak najszybciej odrobić stratę. Sytuację wykorzystała drużyna gospodarzy, strzelając kolejnego gola. W 67. minucie na listę strzelców wpisał się Callum Wilson. Asystę przy bramce zaliczył Harry Wilson. Szczęście uśmiechnęło się do ”The Cherries” w 79. minucie spotkania, gdy Philip Billing strzelił trzeciego gola. Bramka padła po podaniu Harry'ego Wilsona. Na 10 minut przed zakończeniem starcia w zespole ”The Cherries” doszło do zmiany. Mihai Dobre wszedł za Ryana Frasera. Prawie natychmiast Dominic Solanke wywołał eksplozję radości wśród kibiców Bournemouth, zdobywając kolejną bramkę w 82. minucie pojedynku. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. Pojedynek zakończył się rezultatem 4-0. Należy odnotować rewelacyjną skuteczność jedenastki ”The Cherries”, która potrzebowała tylko siedmiu celnych strzałów, żeby cztery razy pokonać bramkarza rywali. Wyjątkowa nieporadność napastników Lutonu Town była aż nadto widoczna. W ciągu 90 minut meczu nie oddali żadnego celnego strzału. Piłkarze obu drużyn dostali po jednej żółtej kartce. Jedni i drudzy wykorzystali wszystkie zmiany w drugiej połowie.