Sezon 2023/2024 w Premier League rozpocznie się już w najbliższy piątek. Tradycyjnie na niespełna tydzień przed inauguracją rozgrywek na Wembley spotkały się dwie najlepsze drużyny poprzedniej kampanii - mistrz Manchester City i wicemistrz Arsenal - aby zmierzyć się o Tarczę Wspólnoty. Szykuje się sensacyjny powrót w legendarnym klubie? Na jaw wyszły nowe fakty W Anglii stosunek do tego spotkania jest bardzo różny - niektórzy trenerzy traktują je jako kolejny mecz towarzyski, podczas gdy inni upatrują możliwość zdobycia trofeum. W przypadku Arsenalu mowa była natomiast o kwestiach ambicjonalnych. W poprzednim sezonie "Kanonierzy" stracili na finiszu tytuł mistrzowski właśnie na rzecz "Obywateli", poza tym przegrali z nimi również w Pucharze Anglii. Teraz chcieli się zrewanżować, zwłaszcza że byli na fali optymizmu po udanym okresie przygotowawczym, w którym ograli między innymi 5:3 FC Barcelona. Arsenal - Manchester City: Spokojny początek meczu Obaj trenerzy desygnowali do gry podstawowe składy. Po stronie City jedyne braki to Ederson i Kevin De Bruyne (wszedł na boisko w drugiej połowie), który nie jest jeszcze w stu procentach gotowy Silne jedenastki nie poskutkowały jednak szalonym tempem od pierwszego gwizdka. Mecz był spokojny, obie drużyny długo wzajemnie się badały. Napastnicy byli skutecznie odcinani od podań, a gra koncentrowała się w środku pola. Pierwsza groźna sytuacja, po której kibice wstali ze swoich krzesełek, miała miejsce dopiero w 25. minucie. Z trudem strzał Kaia Havertza obronił Stefan Ortega, natomiast po dobitce Gabriela Martinellego piłkę z linii bramkowej wybijał John Stones. 800 milionów na transfery. Szaleństwo angielskiego giganta nie ma granic Ta akcja rozbudziła nieco piłkarzy obu ekip. Podopieczni Pepa Guardioli odpowiedzieli, kilkukrotnie podchodząc do strefy obronnej londyńczyków. Ci także zdołali postraszyć Ortegę, ale konkretów i bramek się nie doczekaliśmy. Tarcza Wspólnoty: Rzuty karne wyłoniły zwycięzcę Piętnaście minut przerwy nie zmieniło drastycznie obrazu gry. Obie ekipy nadal były ostrożne i skupiały się przede wszystkim na zabezpieczenie dostępu do własnych bramek. Strzałów było jak na lekarstwo, a tego stanu rzeczy nie potrafił zmienić nawet Erling Haaland. Norweg zakończył swój dyskretny występ po 64 minutach, kiedy zmienił go wspominany już De Bruyne. Gigant pozyskał napastnika. Od dziecka był "kibicem tego wielkiego klubu" Coraz bardziej zanosiło się na to, że zwycięzcę będzie musiał wyłonić konkurs rzutów karnych - w meczu o Tarczę Wspólnoty nie są bowiem rozgrywane dogrywki. Tymczasem w 77. minucie impas przełamał wprowadzony niedługo wcześniej Cole Palmer. Wychowanek City popisał się kapitalnym uderzeniem lewą nogą w kierunku dalszego słupka. "Obywatele" chcieli dowieźć skromne prowadzenie do samego końca, ale niespodziewanie stracili je... w 11. minucie doliczonego czasu. Na niesygnalizowany strzał zdecydował się Leandro Trossard, piłka odbiła się po drodze od Manuela Akanjiego i wpadła do siatki. Było 1:1 - to oznaczało jedenastki. W konkursie rzutów karnych lepsi okazali się podopieczni Mikela Artety. Wygrali 4:1 po tym, jak swoje próby zmarnowali Kevin De Bruyne i Rodri. Jakub Żelepień, Interia