Erling Haaland już od dawna uchodził za niezwykły talent, ale w bieżącej kampanii zdaje się przechodzić samego siebie. W ostatni wtorek odnotował on historyczny występ przeciwko RB Lipsk w Lidze Mistrzów, w którym zdobył aż pięć goli. Byłoby ich pewnie więcej, gdyby Pep Guardiola nie ściągnął Norwega z boiska. 22-latkowi decyzja menedżera z pewnością się nie spodobała, natomiast Katalończyk słusznie chciał oszczędzać siły swojego piłkarza. A to zaowocowało kolejnym niesamowitym występem w jego wykonaniu, tym razem w Pucharze Anglii. Erling Haaland znów zachwycił! Trzy bramki i... na ławkę Przeciwnikiem Manchesteru City w tych rozgrywkach było tym razem Burnley. "The Clarets" ostatnio radzili sobie całkiem nieźle w Championship, ale przeciwko "The Citizens" okazali się kompletnie rozbrojeni i bezradni. Ćwierćfinałowe starcie zakończyli porażką 0-6 i jak można się domyślać... udział Haalanda był tutaj znaczący. To właśnie on otworzył wynik w 32. minucie. Rywale jeszcze nie zdążyli się otrząsnąć z tego ciosu, a on bardzo szybko, bo w minucie 35., podwyższył wynik. Po zmianie stron dołożył trzecie trafienie i Guardiola ponownie postanowił, że trzeba przystopować - zdjął gwiazdora z boiska w 63. minucie. Manchester City czeka na kolejnego rywala. Puchar Anglii wchodzi w decydującą fazę Koledzy poradzili sobie jednak bez Norwega równie śpiewająco - do siatki dwukrotnie trafił Julian Alvarez, a raz golkipera pokonał Cole Palmer (zmiennik Haalanda). Tym samym publika zgromadzona na Etihad Stadium po raz kolejny w tym sezonie mogła wracać do domów w wyśmienitych humorach. "Obywatele" są już tylko o dwa kroki od sięgnięcia po krajowy puchar. W niedzielę rozegrane zostaną trzy pozostałe ćwierćfinały - zagrają w nich pary Sheffield United - Blackburn Rovers, Brighton - Grimsby Town (wielka rewelacja rozgrywek) oraz Manchester United - Fulham. Finał na Wembley zaplanowany jest na 3 czerwca.