Jacek Gajewski opowiadał, że w styczniu 2009 roku dzwonił do niego Ryan Sullivan. Nie mógł odebrać, bo był akurat zajęty, ale zaciekawiło go to, że Australijczyk dzwonił kilka razy, czego raczej nie miał w zwyczaju. Okazało się, że Sullivan był po zawodach w ojczyźnie i tam wypatrzył młodziana, który prezentował się fenomenalnie. Chciał więc zarekomendować go w Toruniu. Działacze początkowo ostrożnie podchodzili do tego tematu, ale ostatecznie postanowiono dać mu szansę. Mimo opinii Ryana, nie nastawiano się na wybuch wielkiego talentu, a jedynie chciano przyjrzeć się chłopakowi, który mógł mieć papiery na dobrego żużlowca. Takich jednak widziano już wielu. Wiosną Ward przyjechał na treningi do Torunia. Miał jedne, nie najlepszej jakości spodnie, brakowało mu podstawowych elementów wyposażenia. Oczywiście, nie miał też na czym jeździć. Podstawiono mu pierwszy lepszy motocykl ze szkółki. - Start przegrał, ale pół okrążenia zajęło mu, aby wszystkich wyprzedzić na trasie. Widzący to sponsorzy momentalnie zrzucili się na silnik dla Darcy'ego. Zrobił to na sprzęcie, na którym nikt nie chciał jeździć - opowiadał po latach Wojciech Stępniewski. Wówczas było już pewne, że światu objawił się talent, jakiego dawno nie widziano. Dar do żużla i problemów Kariera Australijczyka potoczyła się już błyskawicznie. Został mistrzem świata juniorów, brylował w lidze polskiej i zaczynał coraz poważniej pukać do bram Grand Prix. W Toruniu zaprzyjaźnił się z Chrisem Holderem, ale ta znajomość nie wyszła mu na dobre. To właśnie ze starszym kolegą lubił się zabawić, czasem zachowując się w bardzo ordynarny sposób. Działacze Unibaksu nie mogli jednak ukarać Warda, bo po całonocnej balandze wsiadał w niedzielę na motocykl i przywoził 14 punktów. Postanowiono jednak w 2011 roku oddać na chwilę Warda do Wybrzeża Gdańsk, by odpoczął od toksycznego kolegi. Tam oczywiście został absolutną gwiazdą i szybko wrócił do Torunia. W 2014 roku przed Grand Prix Łotwy, Darcy wywołał kolejny skandal, tym razem już ponosząc jego bezpośrednie konsekwencje. Badanie alkomatem wykazało u niego obecność alkoholu i uniemożliwiono mu występ w zawodach. Żużlowiec tłumaczył się, że wieczorem wypił drinka, by zapomnieć o problemach rodzinnych. Takie wymówki nikogo nie przekonały. Warda zawieszono, a sprawa długości jego kary przeciągała się w nieskończoność. Mówiono nawet o tym, że sfrustrowany zawodnik nosi się z zamiarem zakończenia kariery. Ostatecznie zawieszono go na 10 miesięcy, co oznaczało możliwość powrotu do żużla pod koniec czerwca 2015 roku. Złe przeczucie Co oczywiste, gdy tylko zawieszenie się skończyło, Ward wrócił do sportu. Prezentował się świetnie, co nikogo nie dziwiło. - Darcy jest stworzony do żużla - mówił Sławomir Kryjom. Szybko zainteresowano się nim w polskiej lidze, ale... Australijczyk kolejny raz zaszokował, odchodząc do Falubazu Zielona Góra. Nie za bardzo przepadali za nim tamtejsi kibice, bo niegdyś podeptał szalik drużyny. Nie chciał jednak jeździć w Toruniu, by zabrałby miejsce w składzie słabemu już wówczas Holderowi. W Zielonej Górze szybko zapomniano mu dawne zachowania, bo prezentował się bardzo dobrze. Występ w lubuskich derbach (20 punktów) to do dziś jeden z najlepszych w historii ekstraligi. 23 sierpnia podczas meczu Falubazu z GKM-em Grudziądz Ward w ostatnim biegu zahaczył o Artioma Łagutę i z ogromną siłą uderzył w niedmuchany już fragment bandy. Od razu było widać, że stało się coś złego. Diagnoza lekarzy była porażająca: zmiażdżenie rdzenia kręgowego. Było jasne, że to koniec kariery. Kariery, która prawdopodobnie byłaby okraszona kilkoma tytułami mistrza świata. Żużlowy świat się załamał. Być może Ward przeczuwał, że coś wisi w powietrzu. - Podczas sobotniego treningu był nerwowy, nie chciał za dużo jeździć, marudził. Zupełnie jak nie on - wspominał Jacek Frątczak. Początkowo Darcy nie potrafił poradzić sobie z tym, co go spotkało. Podczas jesiennych zawodów w Anglii zaproszono go na tor, by pozdrowił kibiców. Rozkleił się kompletnie, popłakał i nie mógł mówić. Z czasem zaczęło do niego docierać, że do żużla jako zawodnik już nie wróci, ale nadal może wiele dać tej dyscyplinie. Zaczął szkolić młode talenty i wyszukiwać perełki, tak jak kiedyś wyszukano jego. Układa mu się także w życiu prywatnym, ma kochającą partnerkę, doczekał się potomka. Los wybrał dla niego dramatyczny scenariusz, ale Ward pokazuje, że nawet w takim przypadku można cieszyć się życiem. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź!Gdziekolwiek jesteś, słuchaj meczu na żywo! - Relacja live tylko u nas!