Debatę zapoczątkował przypadek Nicki Pedersena, który w przeciągu miesiąca utracił dwa angaże klubowe z powodu braku pieniędzy, z rosyjskim Mega Lada Togliatti i polskim Włókniarzem Częstochowa. ?Już za trzy tygodnie rozpoczyna się seria Grand Prix. Będzie to jak zwykle wspaniały pokaz żużla, lecz podczas gdy w sytuacji kryzysu finansowego seria GP ma się na razie dobrze, kryzys silnie dotknął ligi krajowe. Najlepszym przykładem jest sytuacja mistrza świata Nickiego Pedersena, który na poważnie liczy już straty z zerwanych kontraktów, a jest to około miliona dolarów? - pisze duński dziennik Ekstrabladet. Duński ekonomista sportowy Troels Troelsen uważa, że żużel znalazł się w sytuacji bardzo chorego pacjenta, któremu przy źle przeprowadzonej operacji grozi nawet śmierć?. ?Kiedy w jakiejś dyscyplinie coś zaczyna iść niedobrze finansowo pierwsze i największe koszta ponoszą ci, którzy ją uprawiają. Pedersen jest pierwszy, ale głównie dlatego, że najwięcej zarabia. W żużlu właściwie nie brakuje pieniędzy, lecz widzów, którzy są gotowi płacić coraz więcej za bilety, aby sfinansować pensje. Sport ten nie jest z kolei tak wielki jak wyścigi samochodowe z F1 na czele, a w czasach kryzysu mniejsze sporty stają się pierwszymi ofiarami - powiedział Troelsen. Jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem dla uratowania żużla byłoby wprowadzenie ograniczenia wysokości zarobków. Jest to w tej chwili jedyny opatrunek, który może zastopować krwawienie klubów, których kasy opróżniane są przez ogromne zarobki żużlowców. Podobne zdanie ma dyrektor cyklu Grand Prix Ole Olsen, który uważa, że limit pensji byłby dobrym rozwiązaniem, ponieważ żużel jest sportem bardzo zależnym od sponsorów, a oni w czasie kryzysu zaczynają po prostu liczyć swoje pieniądze i ograniczają jak mogą wydatki. W polskim żużlu było dotychczas bardzo dużo pieniędzy lecz nadeszła konfrontacja z rzeczywistością. Nicki Pedersen uważa, że jest wart swoich pieniędzy. Nie należy zapominać, że to my utrzymujemy swoje zespoły i musimy regularnie wypłacać pensje swoim pracownikom, pokrywać koszt sprzętu i transportu, tak że każdy czek nie jest w całości dla mnie. Pedersen podkreślił na łamach Ekstrabladet, że jeżeli zaczną upadać ligi w poszczególnych krajach, to za kilka lat może dojść do sytuacji podobnej w F-1, że w cyklu GP będą jeździły zespoły. Zdaniem żużlowca nawet jeżeli zostaną wprowadzone limity zarobków to w jednej lidze to nie nastąpi - w polskiej. W Polsce żużel jest kochany, a reguły ustalane po to, aby je łamać - powiedział Pedersen. - Zamierzam jeszcze długo zarabiać w Polsce.