- Największe szanse na zdobycia gola w meczu z Ekwadorem ma chyba Maciek Żurawski. On jest jak rekin. Jeśli strzeli gola, poczuje krew, to tak się w tym rozsmakuje, że już wszystko będzie mu przychodziło z łatwością - tłumaczył Żewłakow. - Ekwadorczyków nie można się bać, ale trzeba się właśnie na to pierwsze spotkanie maksymalnie nakręcić. Ten mecz będzie decydujący. Ważniejszy niż z Niemcami. Gdybyśmy cztery lata temu nie przegrali z Koreą, to mundial wyglądałby z naszej strony zupełnie inaczej. A tak do meczu z Portugalią startowaliśmy nie z "poziomu zero", ale "minus dwa". A jak z Ekwadorem zrobimy korzystny wynik, to i z Niemcami nie będziemy bez szans - podkreślił - 30-letni zawodnik. - Mieliśmy szczęście podczas losowania. Zresztą kadrze Pawła Janasa cały czas towarzyszy łut szczęścia. Ten trener roztacza wokół siebie taką fartowną aurę. W najważniejszych momentach wszystko mu się udaje. Ale nie musimy liczyć tylko na szczęście. Ja wierzę w tych chłopaków. Nie dałem nawet bratu żadnego amuletu. Gdybym chwytał się takich magicznych sposobów, to oznaczałoby, że nie mam wiary w ten zespół. A tak nie jest. Smolarek, Krzynówek, Żurawski - to dobrzy piłkarze. Nawet wśród rezerwowych jest prawdziwy diament, który tylko trzeba trochę oszlifować: Paweł Brożek. Z niego może być kawał zawodnika - dodał Marcin Żewłakow.