Zwycięzca będzie musiał wykazać się nie tylko żelaznymi nerwami i wielkimi umiejętnościami, ale też mieć tę odrobinę szczęścia, która pozwoli mu pokonać pozostałych finalistów, wśród których nie ma już słabeuszy. Wciąż na czele jest niesamowity Jamie Gold, który przekroczył 20 milionów dolarów w sztonach! - On zgarnia wszystko - wyjaśnił David Einhorn, który został wyeliminowany, wchodząc "all-in" przeciwko liderowi. Rzeczywiście, karta idzie świetnie temu byłemu hollywoodzkiemu agentowi. Dumni ze swojego wspólnika mogą być Jeff Greenfield i Mark Hughes, prowadzący wraz z Goldem firmę produkującą licencyjne programy dla amerykańskich stacji telewizyjnych. To właśnie oni zwolnili go na czas imprezy z zawodowych obowiązków, bo wierzyli, że ich partner w interesach ma szansę wygrać. Co za intuicja... Gold mówi, że potrafi dobrze czytać zachowania rywali przy stole. Pomaga mu w tym doświadczenie nabyte w negocjacjach ze "znanymi i lubianymi". - Myślę, że jestem przyzwyczajony do radzenia sobie z trudnymi ludźmi. - Gwiazdy są właśnie takie, ale gracze pokera także - powiedział Amerykanin, który musiał prosić organizatorów, by udostępnili mu dodatkowy stół. Dlaczego? Po prostu na tym, przy którym grał, nie mieściły mu się wszystkie sztony... Niewykluczone, że główna nagroda nie wyjedzie z Las Vegas i to wcale nie dlatego, iż organizatorzy nie zechcą jej wypłacić. Po prostu zgarnąć ją może mieszkający w stolicy hazardu Allen Cunningham. Ten 31-letni Amerykanin zakochał się w pokerze jako nastolatek, a oficjalnie zaczął grać dziesięć lat temu. Ukończył wówczas 21 lat, czyli wiek uprawniający do rozpoczęcia gier hazardowych w Stanach Zjednoczonych. Cunningham stara się "ścigać" Golda, podobnie jak Dan Nassif, John Magill, Rhett Butler oraz Michael Binger. Obecność w czołówce dwóch Szwedów - Williama Thorssona i Erika Friberga - można śmiało wytłumaczyć ogromną popularnością pokerowych serwisów internetowych w Skandynawii. - Wierzę już od dłuższego czasu, że w tym roku możemy doczekać się szwedzkiego mistrza świata. W naszym kraju jest wielu utalentowanych i posiadających duże umiejętności graczy, mogących wygrać taką imprezę - mówi 24-letni Fiberg, który nigdy w swoim życiu nie poznał jeszcze smaku "normalnej pracy". - Trochę tego żałuję, bo myślę, że tak naprawdę nie nauczyłem się szanować pieniędzy. Szwed chyba jednak poważnie nie myśli o innym zajęciu, gdyż zapytany o swoją przyszłość w razie zdobycia tytułu, odparł: - Nie wiem, ale może przejdę na emeryturę. No i nie będę grał w pokera codziennie, tak jak robię to teraz. Na emeryturę z powodu zwycięstwa w WSOP nie przejdzie na pewno Lowell Kim, który okazał się największym pechowcem szóstego dnia. Zabrakło dla niego miejsce w najlepszej "27", do której awans jest już uważany w pokerowym świecie za godny pochwały wyczyn. Kim został sklasyfikowany na 28. miejscu i otrzymał - podobnie jak następnych ośmiu graczy - niemal 330 tysięcy dolarów. Odliczanie do czwartkowego wielkiego finału już rozpoczęte. Witek Cebulewski, Las Vegas