Cztery lata temu Tomasz Mackiewicz podjął swoją siódmą w życiu próbę zimowego wejścia na szczyt Nanga Parbat. Razem z Elisabeth Revol (która w takiej wyprawie towarzyszyła mu po raz czwarty) mieli osiągnąć cel dokładnie 25 stycznia 2018 roku. Podczas zejścia doszło do załamania pogody, a "Czapkins", wedle relacji Francuzki, nabawił się choroby wysokościowej oraz ślepoty śnieżnej. Miał mieć też liczne odmrożenia. Współtowarzyszka pomogła mu zejść na wysokość 7200 metrów, zostawiła Polaka w szczelinie i dalej wyruszyła w samotną drogę powrotną. Z ratunkiem Mackiewiczowi i Revol pospieszyli członkowie Narodowej Wyprawy Zimowej na K2. Dzięki wielkiemu poświęceniu Adama Bieleckiego i Denisa Urubki, a także Piotra Tomali i Jarosława Botora, udało się uratować życie Francuzki. Polacy sprowadzili ją niżej, a następnie himalaistka została przetransportowana śmigłowcem do szpitala. Następnie podjęto decyzję o przerwaniu akcji. Sprawa była jasna - ustalono, że szanse na uratowanie Tomasza są bardzo nikłe, a dalsza wyprawa naraziłaby ratowników na śmiertelne niebezpieczeństwo. Za datę śmierci Tomasz Mackiewicza przyjęto 30 stycznia 2018 roku.Przy okazji rocznicy odejścia "Czapkinsa", w rozmowie z Dariuszem Wołowskim z Interii, Anna Solska-Mackiewicz wróciła do wspomnień z momentu tragedii. Opisała też to, co działo się potem. ŚMIERĆ, KTÓRĄ TRZEBA PRZEŻYĆ. ŻONA TOMASZA MACKIEWICZA WRACA DO RODZINNEJ TRAGEDII Anna Solska-Mackiewicz po tragedii musiała mierzyć się z ogniem krytyki Żona Mackiewicza wspomina Tomasza jako "dobrego człowieka, który nie krzywdził innych". "Był impulsywny, emocjonalny, czasami nieznośny", stąd "nie było łatwo być jego towarzyszką życia". Choć był też zapalonym miłośnikiem gór, a wyprawom poświęcał sporo czasu, jednocześnie bardzo angażował się w sprawy rodzinne. Razem z Anną wychowywał ich wspólną córkę Zoję, oraz syna Solskiej-Mackiewicz z poprzedniego związku, Antoniego. Po śmierci "Czapkinsa" jego najbliżsi spotkali się z wieloma wyrazami wsparcia, szacunku i zrozumienia. A równocześnie znaleźli się w ogniu krytyki. Spadł na nich niewyobrażalny, brutalny hejt ze strony anonimowych ludzi. "Tomek był nazywany samobójcą, wiele osób miało mi za złe, że ambasada umorzyła mi koszty akcji ratunkowej. Wypominano, że to pieniądze podatników. Hejt wylał się na Elisabeth Revol za to, że zostawiła Tomka, a także na Denisa i Adama, że po niego nie poszli" - wspomina Solska-Mackiewicz.Ona sama absolutnie nie ma za złe Francuzce, że wróciła z Nangi bez Tomasza. Wie, że tam na górze Eli przeżywała ogromny dramat, gdy uzmysłowiła sobie, że nie może już pomóc przyjacielowi. Obecnie Solską-Mackiewicz i Revol łączy bliska relacja. Obie przeżywały koszmar i potrzebowały siebie nawzajem. "Musiałyśmy sobie pomóc. Zmierzyć się z bólem i uczynić ten potworny ciężar choć trochę lżejszym. Rozłożonym na nas obie" - zaznacza żona Mackiewicza. I dodaje, że ona i Elisabeth podjęły wspólne fundacyjne działania na rzecz wybudowania wodociągu pod Nanga Parbat, by odciążyć żyjące w tamtych rejonach kobiety. Jak obecnie żyje żona Tomasza Mackiewicza? Anna Solska-Mackiewicz prowadzi fundację W rozmowie z Interią Solska-Mackiewicz wyjaśniła, że stara się wieść normalnie, jak najbardziej możliwie szczęśliwe, życie. Wychowuje dzieci, pracuje, zajmuje się domem, wspiera rodziców. Ucina wszelkie spekulacje, jakoby żyła z renty po Tomaszu. Nie korzysta z żadnego takiego świadczenia. Prowadzi też fundację "Nanga", która powstała prawie trzy lata po śmierci Mackiewicza. Ma na celu pomoc mieszkańcom wiosek pod Nanga Parbat. 13 stycznia, kiedy to Tomasz obchodziłby urodziny, pani Anna założyła zbiórkę, z której dochód zostanie przekazany na cele statutowe organizacji. HIMALAIZM. ADAM BIELECKI: NIE SĄDZĘ, ŻEBY TO BYŁA ZAZDROŚĆ