Zgodnie ze starą tradycją, 2 maja miała obyć się 146. edycja Kentucky Derby - widowiskowej gonitwy konnej, organizowanej co roku na torze Churchill Downs w stanie Kentucky w Stanach Zjednoczonych. Miała, bo przez pandemię koronawirusa również ta impreza została przełożona na jesień. Organizatorzy nie mogli pozwolić, żeby z tradycyjną pierwszą sobotą maja z ich ulubioną rywalizacją wygrał wirus, dlatego postanowili sięgnąć po sprawdzoną metodę przodków i urządzić może nieco wolniejsze, ale równie emocjonujące wyścigi. Ostatni raz, kiedy Kentucky Derby zostało opóźnione to rok 1945. Wówczas rząd federalny zawiesił wyścigi konne w pierwszej połowie roku przed końcem II wojny światowej, a impreza została przeniesiona na 9 czerwca. Miejsce koni zajęły wtedy żółwie. O niezwykłym wydarzeniu rozpisywały się ówczesne gazety. "167 żółwi przybywa na sobotni wyścig" - pisano przed kilkudziesięcioma laty. Podobno na zawody zjechało się 6,5 tysiąca widzów. Gady rywalizowały na specjalnych torach. Przygotowano siedem torów wyścigowych, w których umieszczano 20 żółwi. Finał liczył sobie ponad sześć metrów. Tegoroczna edycja wyścigu będzie miała formę nie tylko świetnej zabawy, ale również będzie formą wsparcia dla branży hotelarsko-gastronomicznej. Zawody będą transmitowane na żywo za pośrednictwem platformy YouTube, a w jej trakcie, kibice będą mogli przekazać darowiznę. 100 tysięcy dolarów zadeklarowała się wyłożyć firma macierzysta. Czy faktycznie będzie to "najwolniejsze osiem minut w sporcie"? Żółwie wcale nie są takie wolne, ale dla pewności, emocje będą podkręcane komentarzem na żywo. Na Derby w tradycyjnym wydaniu trzeba będzie poczekać do 5 września.