Najlepszym wyjściem jest oczywiście zdobycie złota, bo to daje awans od razu na igrzyska w Londynie, a tytuł i medal są dodawane w pakiecie, gratis. W ten sam sposób myśli jednak co najmniej siedem innych ekip, o bogatszych doświadczeniach i osiągnięciach. W ostatnich latach w piłce ręcznej niewiele się zmieniło. Z formą na najważniejszy turniej roku chcieli trafić Francuzi, Chorwaci, Duńczycy, Szwedzi, Niemcy, Hiszpanie, Islandczycy... W ostatnich latach było tak, że wszyscy grali ze wszystkimi, a na końcu i tak wygrywali Francuzi. Nie inaczej może być na tegorocznym mundialu, bo "Trójkolorowi" to nadal piekielnie silna ekipa. Mimo że grają bez Guillaume Gille'a i Daniela Narcisse'a, to mogą wygrać czwarty turniej z rzędu. Pytanie tylko, czy mając na koncie mistrzostwo olimpiady, świata i Europy mają jeszcze motywację do tego, by walczyć o kolejne. Chorwaci przegrali dwa ostatnie finały, zmienili trenera i odmładzają drużynę, co oznacza że są... tak samo silni jak poprzednio, tylko nieco młodsi. Duńczycy dostali od organizatorów prezent, bo grają w Malmoe, gdzie przez most nad cieśniną Sund z Kopenhagi jest 18 km. W poprzednich turniejach dochodzili bardzo wysoko, grając poza domem, teraz są niemal u siebie. Szwedzi są gospodarzami, a ostatnie turnieje pokazują, że "ciągnie ich się za uszy" nawet wówczas, gdy tego nie potrzebują. W czwórce znajdowali się gospodarze mistrzostw Europy lub mundialu w Słowenii i Tunezji, pamiętamy też, jak w 2007 roku Niemcy szli po mistrzostwo świata... Piłkarze ręczni Trzech Koron są więc nie tylko silną drużyną, ale będą mieć wsparcie ścian. Apetyty na zwojowanie czegoś mają również Niemcy i Hiszpanie, czyli przedstawiciele dwóch najsilniejszych lig świata, którzy od dawna nic wielkiego nie osiągnęli. Islandczycy to wicemistrzowie olimpiady i trzecia drużyna Europy, która wygrała z nami tylko wtedy, kiedy nas to najbardziej bolało, czyli w meczach o awans do najlepszej czwórki igrzysk i o brąz mistrzostw Europy w Austrii. Te wszystkie ekipy to murowani faworyci do pierwszej czwórki, a zdobycie przez którąś z nich złota nie będzie sensacją. Co najwyżej niespodzianką, jeśli nie będą to Francuzi... Na równi z nimi wszystkimi stawiana jest Polska, która równie dobrze może walczyć w finale, albo o siódme miejsce mundialu. Rywalami Polaków w pierwszej fazie mistrzostw będą: Słowacja, Chile, Argentyna, Korea i Szwecja. Z grupy wychodzą trzy drużyny, z zachowaniem dorobku punktowego. Faworytem numer jeden do wygrania grupy są gospodarze. Numer dwa to Polacy. W walce o trzecie miejsce Słowacja powinna poradzić sobie z Koreą, chociaż Azjaci już nie raz sprawiali niespodziankę. Dwa lata temu w Chorwacji wyrzucili za burtę Hiszpanię, a przed igrzyskami w Pekinie dwukrotnie w sparingach ograli... Polskę. Dla "Biało-czerwonych" kluczowy będzie ostatni mecz tej fazy ze Szwecją. Zakładając, że ogramy Słowaków lub Koreańczyków, to wyjdziemy z grupy z dwoma punktami plus tyloma, ile zdobędziemy na Szwedach. W drugiej fazie trafiamy na zespoły z grupy C i niewiele się zaryzykuje mówiąc, że będą to Chorwaci, Duńczycy i raczej Serbowie, a nie Rumuni. I tutaj zaczynają się schody. Żeby awansować do półfinału, trzeba zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc w grupie. Czyli musimy wyprzedzić albo Szwedów, którym jako gospodarzom pomagają ściany, albo Chorwatów, aktualnych wicemistrzów świata i Europy, którzy od kilku lat trzepią nam skórę na dużych turniejach, albo Duńczyków, z którymi co prawda bilans ostatnich spotkań mamy korzystny, ale to zespół na naszym poziomie. Do tego są jeszcze Serbowie, którzy pamiętają łomot, jaki "Biało-czerwoni" sprawili im dwa lata temu w Chorwacji. Wszystkie ekipy są w naszym zasięgu, my jesteśmy w zasięgu każdej z nich, ale na szczęście trzeba pamiętać o tym, że będą tracić punkty między sobą.