Michał Żewłakow: "To były dwie różne połowy. Nie mieliśmy w pierwszej części pomysłu na grę. Więcej było przypadku i szczęścia niż wypracowanych fragmentów. Po przerwie poprawiliśmy grę, dołożyliśmy agresję. Ale boli fakt, że nie stworzyliśmy wielu klarownych sytuacji i straciliśmy gola do szatni. Ukraińcy wykorzystali nasz błąd. Czy trzeba się obawiać przed pierwszym meczem eliminacyjnym - zawsze jest obawa. Ale nie róbmy tragedii". Tomasz Zahorski: "Pierwszą połowę chyba przespaliśmy nieco. Zagraliśmy za mało agresywnie. W drugiej szła kontra za kontrą w obie strony. Co do żony - związała się ze mną wiedząc jaki mam zawód i w każdej chwili mogło dojść. Przyjęła to. Przed powołaniami rozmawiałem z trenerem i dostałem gwarancję że w sobotę i niedziele nie będzie telefonu. I ... telefon był w poniedziałek. Szkoda, że nic nie wpadło ale nie umieliśmy wypracować sobie dobrych sytuacji. Do linii pola karnego było dobrze, potem akcje się nam urywały".