"Najbardziej boli fakt, że to my zaczynaliśmy akcje Słoweńców, a oni to wykorzystywali grając z kontrataku. Nie pokazali jakiegoś wielkiego futbolu. Wykorzystali jedną z trzech, czterech szans, jakie sobie stworzyli, a potem nie pozwolili sobie strzelić gola. To była gra na bazie naszych błędów" - powiedział obrońca polskiej reprezentacji. Podobnie jak kibice i trenerzy, również piłkarze inaczej wyobrażali sobie pojedynek z niżej notowaną Słowenią. "Nie jest dobrze i zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie jest też aż tak źle jak w poprzednich eliminacjach do Euro, kiedy zaczynaliśmy od porażki z Finlandią 1:3. Zakładaliśmy oczywiście trzy punkty, jest tylko jeden, dlatego ten wynik jest rozpatrywany w kategoriach porażki, mimo że nie ma z czego robić tragedii" - dodał. Strata punktów w takim meczu może się zemścić, bowiem teraz do rozegrania pozostało już tylko dziewięć spotkań, a nie tak jak w minionych kwalifikacjach do mistrzostw Europy, kiedy to konfrontacji było w sumie czternaście. "Wiemy, że teraz mamy mniej możliwości, by dogonić czołówkę, która może ewentualnie uciec. Nie można jednak teraz spuścić głowy i płakać nad rozlanym mlekiem. Mecz ze Słowenią się skończył, przed nami następny i kolejne szanse na trzy punkty. Teraz nie możemy sobie już pozwolić na pomyłki" -powiedział zawodnik Olympiakosu Pireus. Mimo kilku młodych zawodników, którzy dołączyli do kadry po nieudanym starcie polskiej reprezentacji Polski w Euro 2008 niewiele zmieniło się w grze całej drużyny. "Zakładaliśmy, że od początku narzucimy swój styl gry i udało nam się to tylko w pierwszych dwudziestu minutach. Nie wiem, czy wina tkwi w zdobytej przez nas w 17. minucie bramce, ale to w zasadzie my zachęciliśmy Słoweńców do tego, by zaczęli kontrować i w końcu stało się nieszczęście. Najgorsze w tym wszystkim, że akcje przeciwnika, nie były wyprowadzane przez nich, a były to po prostu nam zabrane piłki. Akcje, które rozpoczęły się po naszych stratach" - powiedział Żewłakow. W drugiej połowie było jeszcze gorzej. Polacy praktycznie nie istnieli na boisku, a Słoweńcy coraz śmielej sobie poczynali. "Po przerwie niestety nie potrafiliśmy już się odnaleźć. Myślę, że to również ze względu na to, że Słoweńcy się cofnęli i pomni tego, co stało się w pierwszej połowie, zaraz na początku, bacznie się bronili. Czuję się teraz zmęczony, upokorzony i nieszczęśliwy, ale prawdziwe charaktery poznaje się w ciężkich chwilach, a taką teraz mamy, więc musimy to jakoś przetrwać" -odparł. Żewłakow mimo wszystko jest dobrej myśli i wierzy w awans polskiej drużyny do mundialu 2010. "W naszej grupie drużyny są wyrównane i Czesi spotkania ze Słowenią, czy Słowacją wcale nie muszą wygrać". W sobotę Polska zremisowała we Wrocławiu 1:1 ze Słowenią w pierwszym meczu eliminacyjnym mistrzostw świata 2010. Następne spotkanie odbędzie się w środę na wyjeździe z San Marino.