- Nakłady finansowe, popularność dyscypliny i potencjał graczy są od 10 lat na takim poziomie, że w każdej wielkiej imprezie biało-czerwoni powinni plasować się "w czwórce". Wicemistrzostwa świata czy mistrzostwa Europy nie zdobywa się przypadkowo, więc jestem przekonany, że - niezależnie od składu - polską drużynę stać na sukces. A takie wpadki, jak 11. miejsce w ME przed czterema laty czy 15. pozycja w ubiegłorocznym mundialu w ogóle nie powinny się zdarzać - powiedział Zarzycki, który w czwartek skończył 65 lat. - Czytając gazety i oglądając telewizję widzę, że jestem jednym z niewielu, którzy wierzą w polski zespół. Ale może ta krytyka, która spadła na reprezentację po nieudanym występie w Memoriale Wagnera, wyjdzie jej na dobre, a zawodnicy zaprezentują się w ME jak profesjonaliści, czyli bez bufonady, ale z wiarą we własne umiejętności, które predysponują ich do odgrywania jednej z czołowych ról na tej imprezie. Widzę Polaków nawet w finale - dodał. Jednym ze źródeł optymizmu Zarzyckiego jest osoba włoskiego trenera Andrei Anastasiego. - Znam go dobrze jeszcze z Włoch i wiem, że to stuprocentowy zawodowiec. Pokazał już, choćby zdobywając mistrzostwo Europy z Hiszpanią, że potrafi optymalnie przygotować drużynę do najważniejszego startu, wycisnąć z niej wszystko, na co ją stać - ocenił. Zarzycki, który także krótko był szkoleniowcem drużyny narodowej, nie widzi problemu, że w składzie na ME brakuje podstawowych dotąd zawodników. - W profesjonalnym sporcie takie dyskusje nie mają sensu. Grają ci, którzy są, trener wiedział, kogo ma do dyspozycji i wybrał najlepszych. Zresztą, w optymalnym składzie też zdarzały się słabe występy na wielkich imprezach, a dwa lata temu zdobyliśmy złoty medal w ME również bez kilku gwiazd - zaznaczył mistrz świata z 1974 roku. W jego ocenie słabszym punktem polskiej ekipy jest brak wyraźnego lidera. - Drużyna musi go, szczególnie na trudnym turnieju, jakim są bez wątpienia ME, jak najszybciej wykreować. Myślę, że najbardziej to tej roli nadaje się Bartosz Kurek. Na boisku to on musi być liderem. Mam nadzieję, że jest już wystarczająco dojrzałym graczem, by udźwignąć odpowiedzialność - przyznał Zarzycki. W jego opinii, jeśli nerwy nie zjedzą polskich siatkarzy, to powinni zająć w grupie pierwsze miejsce. - Niemcy i Bułgaria to oczywiście groźni rywale, ale spokojnie stać Polaków na pierwszą lokatę i pewny awans do ćwierćfinału. W Lidze Światowej z Bułgarami wygraliśmy dość pewnie, Niemców też w ostatnich latach ogrywaliśmy regularnie. Słowacja jest teoretycznie najsłabsza i przy odpowiedniej koncentracji nie powinniśmy mieć kłopotów, by zwyciężyć - powiedział. Podobnie jak praktycznie wszyscy eksperci głównych faworytów turnieju widzi w Rosjanach. - Ich postawa w Lidze Światowej czy nawet występ w Memoriale Wagnera mogły zaimponować, ale i oni są do "ugryzienia". Na wielkich imprezach w ostatnich latach zawsze zdarzały im się jakieś wpadki. Kogo jeszcze widzę w czołówce? Włosi prezentują w tym roku rozsądną, ciekawą siatkówkę. Bułgarzy mają potencjał, ale kłopoty z mentalnością - często po jednym niepowodzeniu się załamują i rozsypują. A stawkę półfinalistów powinni uzupełnić Polacy - podsumował Zbigniew Zarzycki.