Tyszanie od samego początku chcieli narzucić oświęcimianom swój styl gry. Długo utrzymywali się przy krążku, strzelali z każdej pozycji, ale nie potrafili znaleźć sposobu na Szydłowskiego. W sukurs przyszła im kara, na którą w 5. minucie został odesłany Miroslav Javin. Podopieczni Jana Vavreczki szybko założyli zamek, a Szydłowski został wystawiony na ciężką próbę. Golkiper Aksam Unii kilka razy skutecznie interweniował, ale przy uderzeniu Tomasza Jakesza nie miał większych szans. Czeski obrońca dostał dobre podanie od Sebastiana Gonery, uderzył bez przyjęcia i umieścił gumę w siatce. Strzelona bramka dodała tyszanom skrzydeł. Podopieczni Jana Vavreczki coraz częściej bombardowali bramkę Szydłowskiego, a ten radził sobie bardzo dobrze. W 13. minucie dobrze wybronił sprytny strzał Tomasza Wołkowicza, który chwilę wcześniej urwał się oświęcimskiemu defensorowi i pomknął prawym skrzydłem. Trzy minuty później "Szydło" skutecznie interweniował po silnym uderzeniu Bacula. Ospali oświęcimianie pod koniec tercji mieli kilka przebłysków. W 17. minucie rozklepali tyską obronę, a Buczek dograł do pozostawionego bez opieki Modrzejewskiego, ale kapitan Aksam Unii nie zdołał przerzucić gumy nad leżącym Sobeckim. Przed przerwą na karę został odesłany Parzyszek, jednak "Unici" nie potrafili zamienić tej okazji na bramkę. Arkadiusz Sobecki bronił jak w transie, dodatkowo dopisywało mu szczęście. Radził sobie z uderzeniami z linii niebieskiej, niestraszne były mu też strzały z nadgarstka. - Takie sytuacje trzeba wykorzystywać, bo te niewykorzystane często się mszczą - kręcił głową trener "biało-niebieskich". W słowach trenera gości sporo było prawdy. Drugą odsłonę gospodarze rozpoczęli z "wysokiego C" i potrzebowali zaledwie 34 sekund, by podwyższyć prowadzenie. Błąd Kowalówki wykorzystał Parzyszek, który ze stoickim spokojem znalazł sposób na Szydłowskiego. Trzy minuty później podopieczni Jana Vavreczki znów ukłuli. Tym razem po pomysłowej akcji Pacigi z Baculem, bramkę zdobył ten drugi. Oświęcimianie swoje okazje mieli w 27. minucie, gdy na ławce kar odpoczywał Sławomir Krzak. Kolejny raz zaporą nie do przejścia okazał się Arkadiusz Sobecki. Tyski golkiper zwijał się jak w ukropie, broniąc kąśliwe strzały Buczka, Javina i Klisiaka. Problemów ze skutecznością nie mieli tyszanie, którzy na przerwę schodzili w jeszcze lepszych nastrojach. Kibiców w ekstazę wprawił Tomasz Proszkiewicz, który przerzucił krążek nad leżącym Zbigniewem Szydłowskim. Roztrwonienie czterobramkowej przewagi przez tyszan graniczyło z cudem, zwłaszcza, że oświęcimianie mieli rozregulowane celowniki. Nie potrafili rozegrać zamka, wiele kłopotów sprawiało im wyprowadzenie szybkiej kontry. GKS w ostatniej odsłonie spuścił już z tonu. Trener Vavreczka dał odpocząć swoim najlepszym zawodnikom i wpuścił do gry czwarty atak. - Chciałem dać im szansę wcześniej, ale przez pewien czas musieliśmy grać w osłabieniu - wyjaśniał szkoleniowiec gospodarzy. Dwie minuty przed końcem gości mógł jeszcze dobić Tomasz Wołkowicz. "Wołek" odebrał gumę oświęcimskiemu obrońcy, lecz Szydłowski popisał się kapitalną interwencją. Powiedzieli po meczu: Adrian Parzyszek, napastnik GKS-u Tychy: - Przed meczem byliśmy przygotowani na to, że rywal postawi nam naprawdę trudne warunki. Muszę przyznać, że było łatwiej niż sądziliśmy. Jeżeli Unia zagra dzisiaj tak jak wczoraj, to prawdę mówiąc wystarczy, że zagramy na swoim poziomie przez dwie tercje. Jan Vavreczka, trener GKS-u Tychy: - Przystąpiliśmy do spotkania troszkę zdenerwowani i wydaję mi się, że można było to zauważyć. Bardzo ważne było dla nas zdobycie pierwszej bramki. Strzelenie kolejnych było już łatwiejsze. W trzeciej tercji staraliśmy się oszczędzać siły. Jeśli będziemy grać w kolejnych meczach tak jak w pierwszej i drugiej tercji, to z awansem do kolejnej rundy nie powinniśmy mieć problemu. Martin Buczek, napastnik Aksam Unii: - Byliśmy bardzo nieskuteczni. Graliśmy ambitnie, ale tyszanie pokonali nas doświadczeniem i sportowym cwaniactwem. W niektórych sytuacjach mieli sporo szczęścia, ale wiemy, że sprzyja ono lepszym. Dz5ś na pewno nie złożymy broni i nie oddamy zwycięstwa bez walki. Alesz Flaszar, trener Aksam Unii: - Przyjechaliśmy tutaj powalczyć i wydaje mi się, że zagraliśmy całkiem niezły mecz. O rezultacie spotkania zadecydowały indywidualne błędy w drugiej tercji. Ciężko jest zmotywować zespół, gdy ten przegrywa czterema bramkami, zwłaszcza z taką drużyną jak GKS Tychy. Mieliśmy dwie, trzy dogodne sytuacje, ale nie udało nam się strzelić nawet jednego gola. GKS Tychy - Aksam Unia Oświęcim 4-0 (1-0, 3-0, 0-0) 1-0 Jakesz - Gonera, Parzyszek (5:50, w przewadze) 2-0 Parzyszek - Gonera (20:34) 3-0 Bacul - Paciga (23:33) 4-0 Proszkiewicz - Krzak, Jakesz (39:46) GKS Tychy: Sobecki - Gonera, Śmiełowski; Bacul, Parzyszek (2), Paciga - Kotlorz, Jakesz (2); Proszkiewicz, Garbocz, Woźnica (4) - Sokół, Majkowski (2); Wołkowicz, Krzak (6) Bagiński oraz Witecki, Galant i Maćkowiak Trener: Jan Vavreczka Aksam Unia Oświęcim: Szydłowski - Gallo (2), Kowalówka; Klisiak, Jakubik, Wojtarowicz - Javin (4), Kasperczyk; Modrzejewski (2), Stachura (2), Buczek - Połącarz, Cinalski; Twardy, Adamus, Szewczyk. Trener: Alesz Flaszar Sędziowali: Meszyński - Przyborowski, Syniawa Kary: 16-10 Widzów: 2000 Stan rywalizacji: 1:0 dla GKS-u Radosław Kozłowski, Tychy