Nikt nie lubi jak mu się patrzy na ręce, zagląda do portfela lub ogłasza ciszę nocną, podobnie jak nie lubimy patroli z drogówki albo jakichkolwiek inspekcji. Ale jedno trzeba sobie powiedzieć szczerze. Ktokolwiek nie miałby rządzić Polską, takich szeryfów potrzebuje, nawet jeżeli uznamy ich za nawiedzonych z lekka. Ziobro, który podał się właśnie za ofiarę zmasowanej nagonki, ma zasługi niebywałe dla polskiej demokracji. Mianowicie zniszczył pewna partię lumpenproletariatu, która pierwsza sięgnęła do oskarżeń (talibowie w Klewkach) i podsłuchów (pani Beger kontra pan Lipiński). Ziobro zapuszkował właśnie Łyżwińskiego (bo trzeba było te dowody dla sądu niezawisłego zebrać), a Leppera skłonił do odwołania 90 procent konferencji prasowych - bo wzbudzają już tylko pusty śmiech. Oczywiście Samoobrona będzie się bronić, bo u nas każde więzienie zawsze gromadzi ludzi stuprocentowo niewinnych! Ale ta obrona coraz bardziej żałosna. Że Łyżwiński jest impotentem? Normalne, bo nie-impotent nie musi seksu wymuszać, szczególnie gdy chodzi o kobiety o nieciekawej zupełnie aparycji. Tacy ludzie jak Ziobro potrzebni są każdej władzy, bo nie jest łatwo wcale otwarcie walczyć z przestępcami. Czy są to potężne gangi, czy zwykli stadionowi chuligani. Nie dziwi mnie zatem wcale, że to Ziobro uzyskał najlepszy wynik wyborczy dwa lata temu w Krakowie nokautując Rokitę. Ludzie z inteligenckiego miasta odróżnili co jest pustosłowiem, a co konkretem. I ten konkret się dzieje. Świadczy o tym szaleńczy wprost opór przeciw każdej akcji ministerstwa sprawiedliwości. Należę do tej grupy ludzi, którzy ten opór uważają za nieprzypadkowy. Kiedyś pewien piłkarz z Niemiec opowiedział mi o dość powszechnej metodzie tamtejszych trenerów, która tamtejszemu futbolowi przynosi niebywałe sukcesy: zaufanie jest dobre, kontrola lepsza! Naprawdę Ziobro pożyteczny jest dla każdego. Poza przestępcami. Sporo musi nich być, że tak wokół jednego zwykłego ministra hałasują... Paweł Zarzeczny