W Formule jedna ekipa trzyma wysoki poziom - to komentatorzy. Stwierdzili przed chwilą, że najbardziej przegrany kierowca niedzieli to Alonso (ha, ha, mistrz świata, to co powiedzieć o was!), no bo zajął piąte miejsce. A znakomicie (czyli jako wygrany!) spisał się według nich Robert Kubica (Mister Nobody, Który Często Psuje Samochody), bo zajął miejsce szóste... Jakoś też doczytałem mimochodem, że doczłapał się na metę aż pół minuty za Heidfeldem. To znowu dostał gorszy samochód? Czy tego nie można zgłosić w ONZ? A w Krakowie moja dzielna Cracovia (dzielna, bo pokonała grypę, kontuzje i wytrzymuje uciążliwą pracę z "Doktorem" Stefanem) remisowała do przerwy z Bełchatowem, którego nie prowadzi wprawdzie "Doktor", ale syn profesora matematyki, Orest (w tej transmisji też w eter lecą właśnie brednia za brednią, przed chwilą komentator zaczął się obawiać jak oba zespoły wytrzymają grę w wiosennym upale - zapewne sam dostał udaru). Ale do rzeczy. Oto obaj rywalizujący ze sobą szkoleniowcy posiadają komputery osobiste (czyli tak jak moja małoletnia córka) i obaj czynią z nich podobny użytek jak inżynierowie F1, znaczy się żaden (właśnie usłyszałem od tych kabareciarzy z Polsatu, że inżynierowie F1 przez radio doradzili swemu liderowi Massie, żeby powoził Ferrari wolniej - z uwagi na następny wyścig... Mega! A po chwili, że Hamilton w kłębach dymu na pewno pojedzie wolniej: ... A jednak nie!... - sami się zadziwili, zatem tradycja dobrego niedzielnego humoru nas nie omija, jaka szkoda że ten Ecclestone chce ograniczyć liczbę wyścigów!). Ale wracam do trenerskich laptopów. Ten Majewskiego się popsuł już dawno temu, kiedy trener nakruszył do niego ciasta - na grę to szczęśliwie szkody nie ma, bo i pożytku nigdy nie było. A co z laptopem Lenczyka, że do przerwy nie znalazł sposobu na wroga? Za mało miał pikseli? Otóż dokładnie tak, bo jak ujawnił mi ten sławny głównodowodzący na przedmeczowej odprawie, na twardym dysku trzyma głównie zdjęcia wnuków (obaj o imieniu Wiktor), którzy warci są dlań stokroć więcej niż cała liga, i na dodatek Garguła. I ja się z tym panem zgadzam - bo w przeciwieństwie do Garguły, oni mogą się jeszcze czegoś nauczyć. Ale wracam do telewizora. Lubię się pośmiać. Paweł Zarzeczny