Teraz cały stadion krzyczy na swoich, że łapówkarze (dwóch siedzi, na razie), no i że każdy zawsze wiedział... No, ciekaw jestem na ilu jeszcze stadionach wiedzą, ale cicho siedzą. I ile trenerskich mitów wkrótce padnie. Ale jeszcze nie to jest największym obciachem ligi. To raczej klęska Legii z Bełchatowem. Wiosną to mistrz strzelił gola w ostatniej akcji, a teraz w ostatniej (zasłużenie) go stracił - taka jest różnica między tamtą Legią a współczesną. Dość powiedzieć, że z pięciu ostatnich meczów ta rozpieszczona do granic absurdu drużyna wygrała jeden! (a i ten przegrywała). I nie zmienia faktu, że Bełchatów jest całkiem niezły, a Matusiak fantastyczny (przy Łazienkowskiej grał jako obrońca, pomocnik i napastnik - pewnie dlatego nie ma go w kadrze, za duże zagrożenie dla tych wszystkich tłustych karpi...). Tyle że kariera GKS BOT może być krótka, jak Wisły Płock, co to wygrała na Legii Superpuchar i już pomyślała o wielkości - no to właśnie zamyka tabelę. Bo od wielkości do małości tylko jeden mały krok. Radują mnie za to wygrane tej większej Wisły, bo widać w jej grze wreszcie trochę życia, a nie tylko krakowską gierkę i tysiące podań w rodzaju "ja do ciebie, ty do mnie" - czego mistrzem był Cantoro. Teraz Petrescu musi się tylko obronić przed jednym, przed powrotem z zagranicy tych dawnych, a dziś przebrzmiałych sław (Kosowski, Frankowski, Kłos), którzy znów zmieniliby szatnię w klub dyskusyjny, jak w Legii. A tu zasuwać trzeba od szesnastki do szesnastki i cała to filozofia. Jak Riise z Liverpoolu, który właśnie przebiegł całe boisko i huknął gola Chelsea - a przecież każdy wie, że grać on nie potrafi. No tak, bo ten co potrafi zrobiłby dwa kółka, zagrał do jednego boku, do drugiego, wycofał - tak to można się pobawić w oldbojach, mister Giza, Burkhardt itd. Szkoda tylko, że na Wiśle puchy - dla kogo budujecie taki piękny stadion? Czy wy potraficie przychodzić tylko na Legię? Niedługo nie będzie warto! Ale dość, nie chcę za bardzo rozpędzać się w ocenie ligi, żeby nie wyjść na durnia, jak kibice z Łęcznej. Więc tylko gwoli uciechy przypomnę historię autentyczną z minionej epoki, co dowiedzie że wszystko właściwie już przerabialiśmy w poprzednim wcieleniu. Oto trener Zagłębia Sosnowiec pan Myga protestuje przeciwko zwolnieniu z roboty i łka u prezesa: "Panie, ja zdobyłem dwadzieścia siedem punktów!" A prezes na to, spokojnie: "Pan? Pan zdobył tylko trzy". Paweł Zarzeczny "Dziennik"