Jakiś to cud chyba (w sprawie cudów można powoływać na świadka Kwacha, coraz częściej będzie chyba ten geniusz zeznawać). Ja deklaruję, ze każdemu zapłacę milion dolarów, jeżeli mi wcześniej poda zwycięskie numery w totka przy dużej kumulacji. Może Cupiał bajerować, ja też, warum nicht i why not? Dobre również jest to, że w ostatniej tegorocznej kolejce umoczyła Legia. Dobre, bo strasznie rosły nosy Wdowczykowi, Fabiańskiemu i paru podobnym gościom z kosmosu. A tu się okazało, że lepiej trzymać się ziemi niż bujać w chmurach. Legia nie ma ani obiecanej drużyny, ani stadionu. Coś bredzą teraz, że przyjedzie jakiś Brazylijczyk z Corinthians. Zawsze jestem sceptyczny przy takich kontraktach. "Mario Piekario" grał na przykład we Flamengo razem z Romario, by potem nie potrafić strzelić gola nawet Hetmanowi Zamość... (pozdro). Ile jeszcze kitu z tą Brazylią trzeba, by odkryć, że nawet Ronaldinho jest ogólnie produktem reklamowym globalnej firmy Nike. Strzela, owszem, ale z karnych, a rajdy zaczyna zazwyczaj wraz ze startem jakiejś kompanii reklamowej lub wyborów... (a tak w ogóle to do dentysty, chłopie!). Oj, bardzo chciałem, żebyśmy wylosowali tych ronaldopodobnych bohaterów kreskówek na rychły mundial, a tu... Niemcy w domu! Każdy facet ten tekst zna na pamięć - będzie po prostu nieprzyjemnie, hałaśliwie, można dostać po ryju, nakopią nam parę goli (bo lepsi) i natychmiast okażą tradycyjną germańską butę - tylko wstyd no i... Niemcy w domu. Oglądałem to całe losowanie i marzyłem o jednym rywalu - o Heidi Klum, która na pewno ładnie robi plum plum. A tu Ekwador z Kostaryką, jedni i drudzy mogą nam nakopać beż bólu i wysiłku. Szczęście tylko, że chociaż nie będzie problemów z biletami i zapełnimy stadiony. Po to zresztą jesteśmy tam chyba potrzebni (to ostatnie zdanie zgłaszam do urzędu patentowego). Zapełnimy stadiony gdzieś tam daleko, w przeciwieństwie do Polski. Tu kibic potrzebny nie jest. Tu stadiony puste. Oglądałem w Canal + sobotnią kolejkę: po kolei Wronki, Płock, Grodzisk itp. "Oooo! Jak na proteście na Legii" - zauważył grzecznie syn sąsiada, chłopczyk 8-letni, obserwując kolejne puchy na trybunach. Niestety, jesteśmy świadkami jakiegoś niepisanego bojkotu ligowej piłki, czego nawet paskudna pogoda nie tłumaczy. Dawniej w takich sytuacjach mawiano: "Czas umierać!" Ale nie pękajmy. Jak gorzej być nie może, to może być tylko lepiej. Jak mawiał mój ulubiony Szwejk: "Jak tam było, tak tam było. Zawsze jakoś było. Ale nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było". Sam w to staram się wierzyć. Po ciężkich przejściach życiowo-pechowych dostałem właśnie prawomocny wyrok 18 miesięcy w zawieszeniu za zajechanie drogi motocykliście, który jechał wyścigowym ścigaczem zdecydowanie za szybko i niezgodnie z przepisami. Sąd uznał, że byłem trzeźwy, a moja wina nieumyślna. Motocyklista jest zdrowy. Czekałem z tym oświadczeniem na uprawomocnienie wyroku, nie chciałem wcześniej wyręczać sądu. Jest mi przykro, że tak się stało. Przepraszam tych, których zawiodłem, ale na tej tragicznej liście sprawców kolizji drogowych nie jestem ostatni. Znacie na pewno sławniejsze nazwiska niż moje, którym kilka sekund zrujnowało całe życie. Pomyślcie, że to tej pechowej listy wcale nie koniec. Pisząc to mam na policzkach dużo łez. Bo czasu się już nie wróci. Ale... Żeby nie wyjść z roli (przecież jestem człowiekiem pogodnym), pogodnie muszę też popatrzeć w przyszłość. I wierzyć, tak jak Państwo, w Świętego Mikołaja, z prezentami na cały rok. W lidze czekają nas przecież trenerskie atrakcje (Wdowczyk kontra Petrescu to np. walka lewego obrońcy z prawym - ja zawsze byłem za prawicą!). Albo Brazylijczyk w Pogoni. Nie dogada się? Bzdura. Nasi nie rozumieją co się do nich mówi po polsku, więc jak nie skumają portugalskiego różnicy nie będzie. Zabawa trwa i trwa, dobrze żeby ligę kupiła telewizja Trwam! W reprezentacji też idealnie pasuje program TV Trwam. Jeszcze przez pół roku nasze grajki mogą zdrowo dmuchać (narodowy balon), a potem może i miesiąc przetrwać bez dmuchania, czerwcowy. Byle tylko nie wpaść na Wybrzeże Kości Słoniowej, co z kalendarzyka realne - jak nic zaprotestują bowiem nasi obrońcy zwierząt (Słonie z powrotem do zoo!). No a potem znów rok nam zleci, a potem przyjdą kolejne Święta... I kolejne... I po świętach... A na koniec mały rachunek sumienia. Wielu ludzi w trakcie piłkarskiej jesieni miało do mnie uzasadnione żale. Przepraszam za wszystkie trafne i wszystkie nietrafne opinie. Zawsze jednak kierowałem się opinią ministra sportu z lat 50. towarzysza Prockiego: "Piłka nożna nie ciul i od głaskania się nie podniesie!" Więc piłki i piłkarzy nie głaskałem. Dlatego pomyłek, strzelania kulą w płot, zdarzało mi się sporo. Jak każdemu kto wypowiada się publicznie i jego słowa bywają gdzieś zapisane. Ale chciałbym wraz z końcem sezonu odnieść się do tych wszelkich gaf poważnie. Mea culpa. Mea maxima culpa. Sorry. Ale pomyłki, nawet największe, trzeba też umieć potraktować żartobliwie. Znam jeden niezły przykład. Oto kiedyś wnikliwa czytelniczka tygodnika "Nie" napisała list do szefa, redaktora Urbana. Wytknęła mu tysiące pomyłek, błędów, nieuzasadnionych napaści, a jej protestacyjny, zapewne całkowicie słuszny protest zajmował przynajmniej ze dwie stromy gazety. Odpowiedź Urbana była krótka: "Szanowna Pani ma rację. Jestem głąb, a nie redaktor" No i tak jest chyba ze mną też. Heja.