Okazja się nadarzyła, bo kolega przyjechał ze swoją drużynką zagrać z Legią (dostał łomot, pytał o rozgrywającego, poleciłem mu Szymkowiaka i nawet skontaktowałem z jednym Turkiem co niedawnego lidera naszej kadry może z tureckiego jasyru wyrwać w kilka sekund). Ale do rzeczy - kolega, na imię ma Andy, produkuje napoje alkoholowe na wielką skalę, ostatnio podbija brytyjski rynek cydrem, to taki pyszny napój ze sfermentowanych, dojrzałych jabłuszek. Robi to rzecz jasna dla pieniędzy i sam ładnie się z alkoholizowania różnych narodów tłumaczy: bo co ja umiem robić? Tylko hajs! I tak się zaczęła dyskusja o... polityce. No bo ja, wiecznie ciekawski, zapytałem o Palikota. To taki polityk (poseł albo senator chyba, ale na pewno z PO). Bo Palikot zaczął od robienia cienkiego winka gdzieś pod Lublinem, a następnie - niczym kula śniegowa - rósł i rósł, nabył nawet parę Polmosów. A ostatnio nawet tak poczuł się mocny, że zaczął przebąkiwać o własnej frakcji w Platformie, a może nawet i jakimś przywództwie. - Po co on to robi - spytałem naiwnie - skoro ma z czego żyć i ma te swoje Polmosy? Odpowiedź mnie zaskoczyła kompletnie. - On już Polmosy sprzedał i tak naprawdę nic nie ma. Tylko hajs. I w ten sposób już drugi raz w rozmowie pojawiło się słowo "hajs" - niby obce, bo słownik w komputerze podpowiada mi, że jest błędne. Ale to źle tylko świadczy o językoznawcach, bo "hajs" funkcjonuje jak kraj długi i szeroki. Jak masz "hajs", to nawet w pierdlu strażnik wyskoczy ci po kurczaki i piwo. No, ale skoro Palikot "hajs" ma, no to na co mu w ogóle polityka? A na to Andy, całkiem spokojnie: - Bo Palikot jest na razie sześciocyfrowy. Ja jestem siedmiocyfrowy. Ale Palikot chce być ośmiocyfrowy. Zapytałem, pro forma tylko i głupio: - To dzięki polityce można aż tak pomnożyć majątek? Odpowiedź była krótka: - Ty głupi jesteś? Mowa! Nie znam pana Palikota, nie przeczytałem nawet jego nudnej książki i nie będę się znęcał, bo zapewne to szlachetny dżentelmen, który chce ratować Polskę przed Tuskiem najpierw, a potem przed braćmi. Ale jakoś dziwnie zaczęły mi krążyć w głowie te cyfry, a właściwie zera. Sześć zer - sporo, ale można wydać w lat kilka. Siedem zer - jak Andy - daje możliwość życia na poziomie z procentów, bez naruszania kapitału, wygoda. Osiem zer - to już kosmos, własne samoloty, posiadłości i służba (nawet służba bezpieczeństwa, jak u Gudzowatego). No i niestety polscy politycy wciąż miewają takie marzenia, bo kilku z nich skok na kasę nawet się udał - jeśli wierzyć Oleksemu oczywiście. No więc finał. Mam wrażenie, że dobrze byłoby dla każdej partii trzymać się z dala od ludzi biznesu. SLD zaszkodził Gudzowaty. PO, jeżeli chce uniknąć podobnych błędów (a co trzeci Polak jeszcze tej partii ufa) - powinna na swojej programowej konferencji zlustrować szeregi. Kto chce robić politykę, kto chce naprawiać państwo, a komu marzy się tylko "hajs". Paweł Zarzeczny