Trwa w Polsce dyskusja, czy przestępcy mogą zasiadać w Sejmie. Tzw. postępowa i moralizatorska część opinii publicznej zdecydowanie taki wariant wyklucza. Prowadzi to do zaskakującej segregacji. Można reprezentować Polskę na igrzyskach (Jędrzejczak), można grać w piłkarskiej reprezentacji (Dudka), można pisać w INTERIA.PL (Zarzeczny), ale nie wolno wchodzić na sejmową mównicę... Podnoszenie standardów moralnych, jak chcą niektórzy, jest niestety upodleniem ludzi, którzy w konflikt z prawem weszli nieumyślnie i przypadkowo. Właśnie biegli orzekli, że Otylia jechała około 130 km na godzinę i podjęła nieprawidłowy manewr wyprzedzania (co prokurator wykorzysta do określenia jej winy jako umyślnej). Otylia, jak każdy oskarżony, ma prawo kłamać, więc zezna iż na liczniku było kilometrów 90, jeśli adwokat nie doradzi, by zgodnie z przysługującym jej prawem w ogóle odmówiła zeznań. Odbędzie się kilka rozpraw, po których dostanie ona półtora roku w zawieszeniu. Prokuratora zaskarży wyrok, ale podtrzyma go sąd apelacyjny. Ponieważ nie będzie kary bezwzględnego pozbawienia wolności, Otylia nie będzie mogła ubiegać się o kasację. A zgodnie z kodeksem karnym uniewinniona być nie może. Potrwa to dostatecznie długo, by zniszczyć człowieka, którego dramatem była obecność na polskiej drodze, w niewłaściwym miejscu i czasie. Takich ludzi są setki tysięcy. Nie ma rodziny, w której nie zdarzyłby się wypadek. Rocznie ginie na naszych drogach ponad 5 tysięcy ludzi. Zapewne więcej niż w jakimkolwiek innym miejscu planety. To nie jest przypadek. A w takim razie, na ławie oskarżonych, obok Otylii winna zasiadać również Rzeczpospolita. W tej to Rzeczpospolitej nie ma ani jednego kilometra bezpiecznej drogi, za to państwo pobiera obowiązkowy haracz od każdego w postaci obowiązkowych ubezpieczeń i podwyższonej ceny paliwa. Państwo zabrania jeździć szybciej niż 90 km/h, za to jest świadome, iż 90 procent samochodów ma prędkość maksymalną dwakroć wyższą. Państwo poucza nas jak jeździć bezpiecznie, ale idolami są u nas ludzie, którzy potrafią pędzić jak najszybciej - na przykład ponad 300 km/h, jak Robert Kubica. I jak najczęściej wyprzedzać, nawet na zakrętach... Państwo pozwala szaleć na drogach motocyklistom, których nie bez powodu nazywa się "dawcami nerek". Policja nie może sobie z nimi poradzić, bo w każdym województwie jest tylko jeden szybki radiowóz. Nawet fotoradary są tu bezradne - wystarczy wygiąć tabliczkę rejestracyjną, by była ona nieczytelna. Większość dróg w naszym kraju jest jednopasmowa, co oznacza, że wyprzedzać musi każdy. Każdego dnia, dziesiątki razy. I każdy ma świadomość, że aby wyprzedzić kogokolwiek, na przykład ciągnące się stadami zdezelowane ciężarówki, trzeba przyspieszyć, a nie zwolnić. Tak, każdy z Was siadając za kierownicą staje się potencjalnym przestępcą. Nawet jak jedzie 5 km/h (jak ja), jak nikogo nie zabije (jak ja), jak sąd orzeknie winę nieumyślną (jak ja). Zatem w imieniu przestępców apeluję do moralizatorów o jedno: Możecie nami gardzić. Możecie się wywyższać. Ale nie możecie ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że sami nigdy nie traficie na złe miejsce i czas. Jak Otylia. Bo żyjemy w kraju, gdzie każdy jest przestępcą. Paweł Zarzeczny