Oto moja ocena, cóż takiego właściwie stało się wczoraj. Otóż pan Kaczyński potwierdził, że kierują nim idee, a nie interesy, i że jest, najzwyczajniej w świecie - politykiem uczciwym (choć lekko nawiedzonym). Strzelanie do własnych ministrów (do Leppera i Lipca, a także do Piłki) jest przecież tak kompletnie rzadkie dla każdej władzy i zupełnie nie przypomina zamiatania afer pod dywan. Wcześniej mieliśmy w Polsce tylko jeden podobny przykład - kiedy Michnik zadenuncjował Rywina. Sądzę, że i Kaczyńskiemu, i Michnikowi należą się za te trudne decyzje - podziękowania. Choćby tylko ode mnie. Co będzie dalej? Kaczyński ochłonie i zacznie szukać w sejmie koniunkturalistów, dzięki którym dalej - na swój sposób - będzie przebudowywał Polskę. Znajdzie albo poparcie PSL, albo dość dezerterów z "Samoobrony" - zwłaszcza, że bezkarność już się skończyła i co tu mówić: kolejni goście z tej parafii trafią na celownik, jeżeli już na nim nie są, jak Łyżwiński. Zatem Samoobrona musi sprzedać Leppera, tak jak SLD sprzedało Millera. I tylko skorzystało na tym. A jeżeli dostaniemy po wakacjach wybory? To też dobra wiadomość, bo dojdzie do głosu naród, nie politycy i nie gazety. Zapewne porządzi PO z SLD, PiS stworzy opozycję, a wypadną z gry pozostali, czyniąc scenę bardziej przejrzystą. Ale czy coś się zmieni? Oczywiście, że nic. Jak mawiał Dzielny Wojak Szwejk, aczkolwiek w zupełnie innej kwestii walizek porucznika Lukasza: "Na dworcach kradło się, kradnie i będzie kradło dalej". Paweł Zarzeczny