Przyznam szczerze, że polityków nie lubię, ale Ryszard budzi skojarzenia wyłącznie pozytywne. Po pierwsze zna literaturę i historię, po wtóre cywilizuje Samoobronę, po trzecie umie wyszukiwać i sprzedawać newsy (jak ten ostatni, że LPR chce obniżenia progu wyborczego do 3 procent, bo autorzy nie chcieli się sami do tego przyznać, ciekawostka taka). A po czwarte - czego mu zazdroszczę, bo ma wprawdzie lichy głos, a jak się zamyśla to robi zeza - ale stawia znakomite prognozy polityczne i rzadko naprawdę się myli, spostrzegawczy jest facet. No i tak miedzy chłodnikiem a kaszanką wyjawił (zeza robiąc oczywiście), ze wróży rychły koniec PO. "Ta partia nawet nie wie, ale jej potęgę stworzyły media. Ale media nie dały poparcia na zawsze, one je jedynie wydzierżawiły. I teraz tę dzierżawę odbierze Kwaśniewski, on zostanie najpopularniejszym politykiem centrum i on odbierze głosy właściwie komu będzie chciał. Zatem dla PO istnieje już tylko jeden partner - PiS". Nie wiem czy wiernie oddałem słowa pana eurodeputowanego, ale cały czas zdawało mi się, że PO-PiS był niezłym pomysłem, tylko zniszczyły go wybujałe ambicje liderów. A zatem - tu pokuszę się o rewolucyjny wniosek: może powrót Aleksandra Kwaśniewskiego do polityki oznacza nie zjednoczenie lewicy, ale... prawicy? Oby, bo jakoś tak w naturze ludzie chętniej i łatwiej posługują się ręką prawą, a powiedzenia o dwóch lewych rękach nie muszę nawet tłumaczyć - oznacza bowiem totalne nieudacznictwo. Ale z Czarneckim rozmawialiśmy głównie o piłce. Mianowicie chce on zostać prezesem PZPN, a Listkiewicza zdegradować do roli swego zastępcy. "Ten obecny układ się nie utrzyma, nie ma prawa - zamyśla się Ryś, co poznaję po zezie - mimo że jeszcze trwa euforia po EURO. Działaczom wydaje się, że władzy można grać na nosie. Otóż nie można. Nastąpią wkrótce kolejne aresztowania, być może nawet członków zarządu (ale nazwisk Czarnecki nie ujawnia, hermetyczny jest). Moja przewaga nad Listkiewiczem jest teraz taka, że ja znam ludzi z Polski, a on z zagranicy. On znakomicie porusza się po europejskich salonach, ale pieniądze na Euro daje rząd. A z rządem to ja się znacznie szybciej i lepiej dogadam. Wiem jak to robić, to mój zawód" - chwali się lekko bloger no i ja jemu wierzę. Pytam tylko czy nie lepiej żeby od razu został ministrem sportu? "No tak, przydałby się wreszcie minister kochający futbol. Ale pan Lipiec nie jest na razie przewidziany do wymiany" - ujawnia. Oczywiście opisuje tę rozmowę w jednym celu - żeby pokazać że jest jakaś inna opcja niż Listkiewicz (bo duet Lato - Jagodziński ocenia pan europoseł jako humorystyczny, w sensie kontaktów na poważnych szczeblach). Ba, to jest być może jedyna - inna opcja. Czarnecki postawił jeszcze kilka innych prognoz, dość śmiałych. O tym jednak niech pisze już sam, we własnym blogu. Całkiem dobrze mu idzie. Paweł Zarzeczny