To znaczy zaczęło się nawet nieźle, czyli od filmu "Niczego nie żałuję" o Edith Piaf. Kino francuskie jest najnudniejsze w świecie, ale tu zaserwowano nam ucztę. Prawdziwy wyciskacz łez, jakiego dawno nie widziałem, wbijający w fotel, że aż się nie chce wychodzić z kina - po prostu sztuka. Oczekiwanie na każdą piosenkę, magię, głos, piękno wyłaniające się z brzydoty i kiczu. Niezwykła biografia i prawdziwa love story, czyli romans z mistrzem świata w boksie, przystojnym Marcelem Cerdanem (zwieńczony napisanym przez samą Piaf "Hymnem o Miłości" - tylko "Niczego nie żałuję" ma jeszcze bardziej porażającą siłę i pasję). Tak sobie zresztą skojarzyłem, że Cerdan miał szczęście do reżyserów - walczył krótko i słabo, a występuje w tak wielu filmach. Na przykład Scorsese kręcąc "Wściekłego Byka" (De Niro) właśnie walkę z marokańskim Francuzem uznaje za kluczową dla kariery innego czempiona, Jake'a La Motty (Amerykanin zabiera mu tytuł, a do rewanżu nie dochodzi, Cerdan ginie w katastrofie lotniczej, a Piaf zostaje złamana już do kresu życia). No, pójdę na ten film jeszcze kilka razy przynajmniej, i nie dla obrazu wcale! Bo przy tak fenomenalnym śpiewie spokojnie można zamknąć oczy. I śnić na jawie. Ale śpiewać, niestety, każdy może, co wykorzystuję czasem i ja - polecam swoje pioseneczki w każdą niedzielę w Canal+, gdzie wcielam się w gwiazdy polskiej sceny i futbolowych boisk. Ale robię to wyłącznie dla hecy, gdy całe tabuny ludzi śpiewają równie źle, ale udają artystów. Bo oto obejrzałem w sobotę Festiwal Eurowizji, gdzie ani jedna melodia nie była dobra i aż dziw bierze, że taką eurokiszkę ktoś nam rok w rok serwuje. Płacz i zgrzytanie zębów, jak się - zaraz po Piaf - słucha miernoty, a w dodatku w kiczowatej scenerii, strojach (Ukraina, żal, żal, serce płacze). I kto za to płaci? Ano my, abonamentowcy. I na nic nadzieje, że ktoś z tego magla wypłynie, jak kiedyś ABBA - to musiał być jakiś kompletnie niewytłumaczalny przypadek. No, ale może to i lepiej, że piękny śpiew jest czymś tak wyjątkowym. I to dlatego, mimo że upłynęło już tyle lat, na grobie Piaf stoją wciąż świeże lilie? Paweł Zarzeczny