Ale i tak całe szczęście, że Milan wyeliminował Man United. Inaczej w finale MU - Liverpool mielibyśmy tak naprawdę nie szczyt światowej piłki, a derby północnej Anglii. Mecz dwóch miasteczek odległych góra o kilkadziesiąt mil. Czy trzeba aż Champions League, żeby stwierdzić które jest brzydsze? Nie jestem entuzjastą LM, nie oglądam ciągle tych samych meczów w wykonaniu stale tych samych zespołów i trenerów - jest to bowiem rozrywka miła dla oka, ale będąca zaprzeczeniem kibicowania. Mianowicie jest mi (mnie?) kompletnie obojętne kto wygra, a w trakcie najbardziej pasjonującej gry zawsze znajdę czas żeby się wysikać. Podobnie reagują chyba miliony Polakow, bo przeniesienie transmisji do TVN Sport, którego dekodery ma najwyżej 100 tys. rodaków, nie spowodowało ani masowych protestów, ani zwolnienia szefa sportu w TVP, ani żadnej zauważalnej reakcji. Znaczy się innych nudzi to również - choć oczywiście da się oglądać. Jak sto innych, przydługawych seriali. Ja w życiu szukam emocji autentycznych i nowości. Jak ten sławny golfista Ballesteros, który pytany czemu tak zmienia dziewczyny rzekł, że wierność jednej to jak granie w golfa wciąż na tym samym polu. Nie chce posuwać się do zbyt daleko idących analogii, ale czasem potrzebujemy stałości, tej samej żony na przykład, ale jest to cierpienie na życzenie, a łączy ludzi wiele innych spraw - przywiązanie, rodzina, kultura, dzieci, majątek, wspólni znajomi, zainteresowania, emocje, miejsce zamieszkania... A co łączy Polaka ze Stevenem Gerrardem, poza sekundowym podziwem raz w roku? Albo z coraz bardziej oklepanym widokiem Ronaldo? Albo meczami w trójkącie MU - Liverpool - Chelsea? Przecież już tylko specjaliści łapią o co to mecz - Liga Mistrzów? Premiership? Puchar Anglii czy może jednak tylko Puchar Ligi? To z tego powodu, wystawiania wciąż tych samych aktorów i wystawiania po 4 zespoły przez bogaczy (teoretycznie wystawią kiedyś po 5, może 6?), Liga Mistrzów stała się już swoją własną karykaturą i ma w sobie tyle wdzięku, co stara striptizerka z obwisłym biustem i celulitem. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że w krytyce tych rozgrywek jestem odosobniony - ale zdaje też sobie sprawę jak bardzo firma ta dba o swoich pochlebców, nawet w tak nieistotnych dla niej krajach jak Polska... Opowieści o tym, że szczyty należą się jedynie najlepszym, są ewidentnym nadużyciem bądź kłamstwem - bo kto jest najlepszy? Kiedy rozgrywki europejskie były jeszcze uczciwe, to Puchar Mistrzów zdobywały Steaua bądź Crvena Zvezda, a Widzew, Legia graly w półfinałach (zaś zachodnie kluby zmieniły te reguły - ze strachu!). Jeżeli faktycznie szczyty są dla najlepszych - na mundialu powinno grać sześć reprezentacji Brazylii na przykład (I, II, III, IV, V, VI...), a żadna z Polski czy Trynidadu - podoba się Wam taka wizja? Wam, którzy jesteście okradani z emocji i karmieni propagandową papką? Chwała Milanowi, że pozbawił nas angielskiego finału. Ale zafundował z kolei powtórkę ze Stambułu. Tyle ze już bez Dudka. Paweł Zarzeczny