Ja wszelako chciałbym zwrócić uwagę na informację niby drobną, ale wartą zastanowienia. Oto król polskich kibiców Andrzej "Bobo" Bobowski, rozsyła gdzie może listy otwarte, żeby w stolicy nie budować Stadionu Narodowego. Jest to o tyle ciekawe, że król "Bobo" jest i warszawiakiem, i budowlańcem! Nie jest to król samozwaniec, ani uzurpator. Był na dziewięciu mundialach, a wrześniowy mecz z Portugalią będzie 200. występem biało-czerwonych, jaki obejrzy on na żywo - drugiego takiego nie znajdziecie. Na co dzień Andrzej prowadzi firmę budowlaną. I jest absolutnie załamany sposobem, w jaki Warszawa bierze się do budowy stadionu. I on naprawdę woli pojeździć do Chorzowa, Wrocławia, Poznania czy Gdańska. Po pierwsze Warszawa ma miejsce na stadion, nawet w centrum ale kompletnie się do tego nie nadające. Zabytkowy Stadion X-lecia zbudowano z gruzów zburzonego miasta i milionów ton śmieci (a zapewne i paru tysięcy różnego rodzaju bomb, co to nie zdążyły wybuchnąć). Wywiezienie tego szajsu zajmie lata, nie mówiąc, że Warszawę korkuje zwykły remont torów tramwajowych, nie mówiąc o tysiącach ciężarówek. Nikt nie ma pomysłu jak to wywieźć, kim i dokąd - chyba że śmietniskiem ma stać się całe Mazowsze. Ale to ledwie część kłopotu, jak i kupcy z Wietnamu, którzy znów najwyraźniej zagadali do kogo trzeba bo dalej handlują... Oto stary stadion zbudowano na bajorze i jeżeli wywieźć teraz ten gruz - bajoro owo na nowo napełni się wiślaną wodą. Znaczy się - mówi Andrzej - trzeba będzie dotrzeć do trwałego gruntu, betonować, wbijać tysiące pali, co inwestycję uczyni trzykrotnie droższą od planów (znaczy się 3 miliardy na dziś, a jutro jeszcze więcej). Na żadnym planie nie ma miejsca na parkingi dla samochodów i autokarów. Nie ma miejsca na strefy dla kibiców - takich bez biletów i z biletami, przyjezdnych i miejscowych, nie ma dróg ewakuacyjnych i tysięcy innych rzeczy, których "Bobo" naoglądał się wojażując po świecie szerokim. Są za to rzeczy zbędne absolutnie: budynek dla ministerstwa sportu czy bieżnia na stadionie dla lekkoatletów - było nie było na stadionie piłkarskim. Ale jest jeszcze coś innego! Mianowicie właśnie miasto dało 375 mln złotych na nowy stadion Legii i on powstanie. Na 35 tysięcy widzów. To po co wskrzeszać, ledwo kilka kilometrów dalej, jakiegoś trupa? Nie pisałbym tego wszystkiego, gdybym miał inne zdanie. Ta Legia naprawdę wystarczy, a jak Państwo ma za dużo pieniędzy, to niech pomaga budować obiekty w innych miastach i miasteczkach, starczyłoby pewnie na kilkanaście mniejszych, zamiast tego zbędnego giganta w Warszawie, tak naprawdę niepotrzebnego nikomu. Paweł Zarzeczny