No nie, to co wyżej to tylko prowokacja, żeby zaraz po świętach poczytali co nieco mężczyźni i przesłali swoim kobietom (lub na odwrót). Na przykład cudne zdanie Arta Buchwalda (taki geniusz pióra i rozumu), który w wiadomej sprawie miał do napisania jedno: "Uszczęśliwię tyle kobiet, ile Bóg pozwoli!". I dodał, ustami felietonowego bohatera:"Dlaczego ma mnie mieć tylko jedna kobieta, skoro jest wiele innych, które również na to zasługują?". A więc ja tego Buchwalda właśnie dlatego zapamiętałem... OK, dobra, wstęp dla zaciekawienia był tylko, teraz konkrety. A więc ta znana pisarka polska postanowiła założyć Partię Kobiet, żeby dać odpór historycznej krzywdzie: że kobiety to tylko gary i wysługiwanie się wiecznie pijanym i obmierzłym facetom, za relatywnie niższe emerytury, zakaz skrobanek i bicie po głowie. Zgoda, pani Manuelu, to trzeba zmienić i od tego mamy nowe tysiąclecie. Kobietom należą się równe prawa, szacunek, godność i wolna miłość. Ale, niestety, zakładanie partii i marsz do Sejmu po władzę to zupełnie co innego. To jest coś, co zwiastuje wyłącznie zagładę. Mają w Sejmie aż dwie partie polscy chłopi, i... nic do gadania! Mają katolicy - i to samo, nawet Kościół ich nie chce! Komuniści weszli do parlamentu, żeby zaraz się ostentacyjnie zdekomunizować! A i prawicowa PO tuż po zdobyciu mandatów łakomie zerka na lewicę. Rządzi natomiast PiS, który tak konkretnie to nie reprezentuje nikogo (poza tym, że szef klubu imć Kuchciński to chyba jednak ukłon w stronę kobiet, no bo kuchni). Chcieli już rządów emeryci i renciści - padli. Piwosze (nawet z Ibiszem i Rewińskim) - też padli. No i kobiety padną. Każda partia ma w swym interesie zdobycie (i utrzymanie) władzy, więc o to chodzi w pierwszej kolejności, a nie o jakieś równe prawa. W końcu była już u nas liga kobiet, zdarzają się gdzieniegdzie koła gospodyń wiejskich, ale pani Gretkowska naiwnie sądzi, że dopiero władza odgórna i centralna da kobietom należną pełnię praw plus całowanie w rękę jako bonus. Błąd. Bywa przecież, że kobiety prezentują się u władzy naprawdę nieciekawie, że wymienię posłanki Beger i Senyszyn. Albo carycę Katarzynę (szczeciniankę zresztą). Tę co to molestowała seksualnie podwładnego, naszego ostatniego dotąd króla, Stanisława Augusta, bo że na odwrót nie wierzę, nie był on niewidomy). Taka królowa Elżbieta II, miłościwie panująca np. w Wielkiej Brytanii, Australii i nawet Kanadzie, ani myśli dawać jakichś szczególnych praw kobietom (poza tym, że sama bardzo lubi występować na znaczkach, monetach i banknotach - te ostatnie nawet lubię mieć). Margaret Thatcher, uważana u nas za wzór sprawnego rządzenia, inaczej postrzegana jest zapewne w okolicach Newcastle, za to że podczas strajków głodowych godziła się na śmierć protestujących górników, byle zrealizować rządowy program (ekonomicznie nawet rozsądny) zamykania kopalń i kupowania tańszego koksu z Polski. Stąd zresztą przydomek "Iron Lady" (po naszemu "Uparty Babsztyl"). Tak, rządy kobiet niekoniecznie prowadzą do szczęścia ogólnego, wystarczy prześledzić losy Lukrecji Borgii (choć tak była ponoć ponętna, że niejeden gość umierał wprawdzie otruty, lecz z niejaką rozkoszą). Pani Manuelo, kobiety mają już w Sejmie własną reprezentację (a nawet sympatię pana premiera), to kobieta rządzi największym polskim miastem (nasza Hanka), i Niemcami (pani kanclerz Merkel), a za chwilę porządzi Ameryką (Clintonowa), pewnie i Francją (zaiste piękne nogi wystartowały w tamtejszym konkursie). No i zostanie do zdobycia już tylko Watykan. To ma być to kobiece nierównouprawnienie? To ma być ta dominacja mężczyzn? Ja jej nie dostrzegam. Widzę natomiast, że często zagrożeniem kobiet bywają... same kobiety! Ładniejsza, walcząc o mężczyznę (lub władzę, jak zwał tak zwał) wypiera brzydszą, młodsza starszą, bardziej wpływowa nowicjuszkę... Większość świątecznych zakupów w Polsce stanowiły w tym roku biżuteria i kosmetyki - proszę odgadnąć, droga Manuelo, dla kogóż były te prezenty? Faceci kupowali je dla siebie? Kobiety chcą proporcjonalnego rozkładania obowiązków w domu (zgoda), ale co ma do tego proporcjonalność w Sejmie? Mówił kiedyś mój szanowny kolega z INTERIA.PL, pan Korwin-Mikke, że jeśli tak podchodzić do sprawy, to należy się także pięć procent miejsc w Sejmie mańkutom! A jeśli ma być i ostateczna sprawiedliwość, to on postuluje też wszędzie klamki na wysokości 50 centymetrów. Dla karłów. My rządzimy światem, a nami kobiety. Taka jest prawda i szkoda to psuć nadgorliwą polityką. Jeżeli kobiety zdobędą Sejm (co jest mrzonką), wywalczą przecież nie prawa dla ogółu, tylko etaty i służbowe auta dla swych i tak zamożnych, ewentualnych aktywistek. Choćby i pani Kwaśniewskiej, albo Dody, albo jakiegoś Leppera w spódnicy czy nie daj Boże Ciccioliny. Taka jest prawda i nie ma co się wzajemnie bajerować, że chodzi tu o mleko dla nieślubnych dzieci. W Niemczech mówi się, że każdy mąż powinien swą kobietę lać raz na tydzień. I nawet jeśli nie bardzo wie za co, to ona wie na pewno... To niezbyt mądry żart, który wszędzie przyjęty będzie z przymrużeniem oka. Mam nadzieję, że tak samo jak Partia Kobiet. Czyli zwykła gadanina. Bo drogie panie, mężczyźni jednak są od czasu do czasu do czegoś tam niezbędni i warto ich też szanować. Inaczej będzie jak w jednym z opowiadań Stanisława Lema (oj, ten to lasów naniszczył tym bazgroleniem!). Oto jakaś odległa cywilizacja natrafia na ślady życia człowieka nagrane na taśmie... Niestety, puszcza tę taśmę od końca, więc człowiek najpierw jest stary, potem w wieku średnim, młodym, niemowlęcym, potem w brzuszku mamusi. A na końcu jakiś mężczyzna wycofuje swój skromny wkład. Paweł Zarzeczny