Piszę to pod wpływem informacji, że nasi wojacy (cała jedenastka) wraca do kraju, bo uznała wojnę w Afganistanie za zbyt niebezpieczną. Mianowicie samochody patrolowe zbyt słabo są chronione przed zagrożeniem typu: bomby, miny, karabiny. Pytanie oczywiste - a gdyby trzeba było iść na patrol pieszy i pod kule to co? Sytuacja, w której wojsko nasze nie chce już jeździć nawet hummerami (o których marzą wszyscy polscy chłopcy), i w której armia nie chce walczyć nawet ochotniczo i nawet za pensje w dolarach - jest jednak poniekąd dla nas podatników informacją wspaniałą. Oto mamy kolejny dowód (bo z Iraku "uciekło" aż dwustu podobnych bohaterów), że należy zarzucić myślenie o armii zawodowej i wyłącznie ochotniczej. Nic to nie da, bo nasza młodzież zwyczajnie tchórzy przed walką, krwią, ryzykiem. A jeżeli ma tchórzyć - niech robi to przymusowo i darmo, jak było to w całym poprzednim stuleciu. Z poboru. Ot co. Żołnierze, którzy dali właśnie nogę z Afganistanu, gdzieniegdzie uznani będą za pionierów, którzy walczyli w wojsku o BHP - bezpieczeństwo i higienę pracy, z naciskiem na bezpieczeństwo. Otóż wojacy nie są jednak od myślenia, tylko od wykonywania rozkazów - inaczej cała ta machina nie ma sensu. Jeżeli talibowie do nas strzelają, nasi powinni strzelać jeszcze bardziej zmasowanym ogniem, jak wojna to wojna. Tymczasem debatują, dyskutują, wygodnymi samolotami wracają do kraju gdzie pewnie wystąpią w niejednym programie tv (no bo jeżeli dla kogoś rząd jest zły, no to dezerterzy są dobrzy, oczywiste). Dziwna to zmiana zasad i wymagań. W dawnych czasach tchórze zostaliby przeczołgani w błocie (w OP1, takim gumowym ubranku i w masce gazowej), wsadzeni do paki, pozbawieni żołdu i honorów, przeniesieni do obierania kartofli i czyszczenia kibla, a dowódcy wysłani do zielonych garnizonów. Z jednego powodu wyłącznie - w wojsku albo jest dyscyplina, albo nie ma wojska. Trudno mi zrozumieć jak ochotniczy i dobrze opłacany żołnierz może się buntować przeciw misji, której dobrowolnie się podjął. To dokładnie jak ksiądz, który ściągnąłby po mszy świętej sutannę i poszedł na dziwki. Za taką obronę to ja naszej armii serdecznie dziękuję. I proponuję, żeby ograniczyć budżetowe nakłady na siły zbrojne, dopóki nie zapanuje w nich porządek. Bo na razie to widziałem tylko ministra Szczygło, jak wsiadł do wozu bojowego i stwierdził, ze faktycznie cienko uzbrojony... Polecam panu ministrowi "Szosę Wołokołamską" Beka, o bohaterach, którzy obronili przed Hitlerem Moskwę. W ramach ćwiczeń dostają rozkaz, żeby się okopać i zamaskować. Kiedy to robią, nadjeżdża karabin maszynowy na kółkach i strzela w te prowizoryczne linie obrony. Wielu żołnierzy ginie. Ale dowódca mówi coś w takim stylu: zginęli, bo słabo się maskowali, no i lepiej że zginęli teraz, niż w prawdziwym boju, pożytku z nich i tak by nie było... Ja się nie obawiam, że przez kilku tchórzy przegramy kolejną wojnę, bo przegramy tak czy siak. Ja się obawiam, że pieniądze na wojsko to wydatek absolutnie zbędny i jest teraz okazja zaoszczędzić i kasy, i wstydu. Jeżeli polskie wojsko w wozach bojowych boi się facetów w sandałach - faktycznie czas umierać. Paweł Zarzeczny P.S. 70 proc Polaków jest ponoć przeciw rządowi. 70 procent przeciw wojnie w Afganistanie. 70 procent za strajkami i głodówkami pielęgniarek. Jak dla mnie są to super wiadomości. Oznaczają bowiem, że aż 30 procent naszego społeczeństwa stanowią już ludzie normalni.