Wszystko tutaj robimy "per procura" - przez zastępstwo. W ostatni weekend obcowaliśmy z zimą (przez Małysza), laliśmy słabszych (przez piłkarzy), udawaliśmy mocarzy (przez finał Super Bowl), kapitulowaliśmy przed Niemcami (przez szczypiornistów), ośmieszaliśmy się sami przed sobą (przez PiS vs Hanka od Waltza), no i dostawaliśmy po ryju (przez Adamka). Z tego całego "per procura" mnie wysiadło gardło, nerwy, poczucie dumy, siły i cała reszta też. Przez zastępstwo chciałem się cieszyć, wy pewnie też, tymczasem właśnie przez to całe zastępstwo tylko miałem złudzenia. Natomiast wszystkich obowiązków i wszystkich idoli zastąpić się nie udało. A dokładnie to nawet żadnego. Dlatego zamiast fruwać jak na skrzydłach - wszystko mnie dzisiaj boli. I tak naprawdę jedyne czego nie czuję, co pozostaje leciutkie bezbrzeżnie - to moja leciutka i puściutka kieszeń. Prawa i lewa. Bo tak to zawsze jest z instytucją "per procura" - ma ona życie ułatwić, a utrudnia je mocno i komplikuje. I jedyne "per procura" udane i wspominane dobrze znalazłem w internecie. Tyle że to było aż 500 lat temu! Mianowicie zaślubiny króla Zygmunta I z Boną (tą od włoszczyzny). Podaję za Mieczysławem Grydzewskim: "Nie zachował się opis bankietu, wydanego w kwietniu 1518 w Krakowie z okazji koronacji królowej Bony, wiadomo tylko, że trwał osiem godzin. Zachowało się natomiast dokładne menu obiadu w trzynastowiecznym neapolitańskim Castel Capuano po dokonaniu w grudniu 1517 roku zaślubin Bony "przez prokurację", przy czym Zygmunta I reprezentowali ksiądz Jan Konarski i kasztelan kaliski Stanisław Ostroróg; podaje je Adam Darowski w swojej książce pt. Bona Sforza (Rzym 1904). W tym popisie włoskiej sztuki kulinarnej uderza obfitość dań mięsnych, przeplatanych swobodnie wszelkiego rodzaju deserami. Nougat z orzeszków z serem śmietankowym i marmoladą z różnych owoców. Sałaty. Galareta z jagnięcia. Sztuka mięsa z białym sosem z jajami i musztardą. Pieczone gołębie (po dwa na osobę). Pieczeń wołowa ze słodkim sosem winnym. Ciasto francuskie nadziewane słodkim serem. Dziczyzna gotowana z pieprzną przyprawą. Paszteciki z mięsa. Pawie duszone. Ciasteczka na sposób florencki. Pieczeń z dziczyzny z białymi kluskami (tzw. "strangolapreti" (dławiksięży); nazwa pochodząca stąd, że się nimi księża neapolitańscy zajadali). Gałeczki z mięsa i zupa "nauma" (?). Bażanty pieczone z plackiem słodkim z sera (być może prototyp polskiego sernika). Kapłony okładane słoniną. Białe ciasteczka. Galaretka mięsna w kieliszkach. Króliki. "Guanti," zawijane ciasto z cukrem i miodem wewnątrz. Kuropatwy obkładane małymi kwaskowatymi jabłuszkami i konfiturą z pigw. Ciasteczka z ryżu z winem. Karmelki. Płaskie ciastka nadziewane. Smażone kasztany. "Nevole," starożytna potrawa neapolitańska z delikatnego ciasta, przysypanego cukrem. Białe wino gotowane z miodem i korzeniami. Konfitury". Dosyć. Myśmy mieli "przez zastępstwo" tylko nieco wątpliwych emocji, psychiczny łomot i katusze, fizyczne tortury, a zamiast pieczonych gołąbków - sporo pawi. Do tego niesmak totalny, który tylko idioci nazywają jeszcze bohaterstwem... Bohaterstwem jest to tylko, żeśmy narażeni na tyle emocji "per procura" w cały ten weekend - jakoś jednak zwlekliśmy się w poniedziałek rano do pracy. W poniedziałeczek rano. Nieszczęśliwi i obolali, trochę też ogłupiali. Bo w tej naszej robocie, gdzie i jaka by ona nie była, niestety nic nie da zrobić się "per procura". Trzeba ruszyć dupsko i samemu stanąć naprzeciw wyzwaniom. Bo przez zastępstwo można u nas wyłącznie uprawiać sport. Ale i to słabo nam wychodzi. Moje najszczersze wyrazy współczucia. Dla Was, ale i dla siebie. Bo oto znów daliśmy się puścić w trąbę. I to nie przez zastępstwo. I to dlatego tak boli. Paweł Zarzeczny