W Polsce sam problem z panami Radkami. O Sikorskim, tym z MON-u, peerelowskie służby donosiły, że żyje ponad stan (znaczy się jak wszyscy rodacy). No a ja o innym Radku, Matusiaku, donoszę że ponad stan mówi, znaczy się ponad stan rozumu (też taka ogólniejsza to przypadłość). Proszę bowiem uważnie wczytać się w jego ostatnią wypowiedź dla "Super Expressu": "A tak na marginesie: rozmawiałem z prezesem Ożogiem i powiedział, że w Bełchatowie będą pieniądze, aby powalczyć o tytuł mistrzowski, więc fajnie byłoby w tym uczestniczyć. Ale jak będzie, to ja już sam nie wiem". Zatem karty na stole chyba. Mówią one, jak w tarocie, że aby wygrać ligę to nie trener Orest L., syn Nestora zapewnia, że będzie forma, ale prezes O. zapewnia napastnika M., że będą na te jego gole pieniądze (nasze do tego, przecież to państwowa firma i nasze rachunki za prąd). Jak się u nas wydaje pieniądze w drodze po tytuł mniej więcej już wiadomo. Trzeba kupić swoje mecze (najlepiej od bramkarza i obrońców przeciwnika), podeprzeć mecze rywali (znaczy żeby ich rywale nie odpuścili ich rywalowi, hi hi), a wszystko to podbić jeszcze kanapkami dla sędziów i to na kilku stadionach naraz. W przypadku Bełchatowa chodzić by mogło o Lubin i Kielce na przykład. Ale że i oni mają sporo kasy - raduje się liga cała, bo wzrosną stawki i da się dorobić, i żeby żyć chociaż tak dobrze jak ten Sikorski - czyli ponad stan. Zmartwienie jest takie tylko, że wciąż nie wiadomo co z Witem, czy dalej bierze, no ale u nas tylko ryba nie bierze... To wszystko co powyżej to oczywiście żarty z okazji niedzieli, ale potrzebne i w słusznej sprawie. Może jakiś młody piłkarz załapie, że zamiast głupstwa wygadywać lepiej potrenować? Bo jaki klub czeka na Matusiaka? Taki z ławką! Radeczku, czy ty nie za dużo testujesz tego winka? No, ale i tak cię kocham. Ładnie sprowadziłeś na ziemię Legię z Wisełką! Ale mistrzem i tak nie będziesz. Sorki. Wygra Lech (no, jakoś tak od rana jaja się mnie chyba trzymają). Ze spraw bieżących inna ważna sportowa sprawa. Najwyraźniej oszalał ukraiński prezes Surkis i poucza polski rząd co ma robić z piłką (chodzi o to Euro, że im niby psujemy robotę). Panie Surkis! Ja i tak z panem nic wspólnego mieć nie chcę, od kiedy pańskiego brata, też Surkisa, przyłapano na dawaniu futer z soboli sędziom Dynama Kijów w Lidze Mistrzów (co wskazuje też, żeście policjanci - ciekawy macie jednak styl działania, całkiem nieregulaminowy!). Surkis (brat) miał pecha, bo sędziował mu akurat pan Nieto i rzekł, widząc futerko za jakieś 100 tysięcy dolarów: "Nie to!" No i szybko pobiegł na komisariat, tyle że nie na ukraiński (boby nie wylazł już nigdy), lecz szwajcarski. I sprawa sie rypła. To całe Euro to lipa i rację ma od roku Boniek, że "imprę" dostaną "makarony". Mnie zresztą żal byłoby kibiców - jechać na mecz na przykład autem z Gdańska do Odessy to dłuższa dziś wyprawa, niż ongiś imć Skrzetuskiego konno i czajką na Dzikie Pola (a i na dziewuchy miał czas się nasz bohater zatrzymać, a i z towarzyszami miodu popić). Tak, ukraińskie władze całkiem mnie nie przekonują, a datuje się to od pewnej historii wyczytanej lata temu w "GazWyb": oto nowy minister handlu wizytuje miejskie targowiska, żeby poznać nastroje ludu. Podchodzi do grupy obywateli i pyta: "kak pożywajetie, grażdanie?" Na co słyszy krótką i treściwą odpowiedź: "A idi dziadźka w piździec!" No, a teraz o skokach. Małysz znów wygrał, niebywałe! On powoli dogania Mieczysława Fogga! (stary dowcip: archeologowie odnajdują w piramidzie mumię sprzed trzech tysięcy lat, odwijają z bandaży, a mumia siada nagle i pyta: "Czy Fogg jeszcze śpiewa?"). No więc Małysz nie do ruszenia jest, jak i mój ulubieniec Hula, który zajął właśnie miejsce pięćdziesiąte, tak się składa że ostatnie. Mój ulubieniec to ostatnio, bo podziwiam jego desperackie próby, żeby się nie zabić, a "Latający Cyrk Monthy Pytona" to przy nim mały pikuś. Stefciu,lepiej jednak jakbyś zjeżdżał na sankach, takich dziecinnych z oparciem i z kanapkami od mamci. Tylko zapamiętaj: spod progu oczywiście, ty gapciu!Wszędzie indziej też jednak zabawnie. Na przykład spotkali się Czarnecki z Listkiewiczem, a osobno Rokita z Marcinkiewiczem. To miałoby sens gdyby razem zagrali w brydża, lecz oba te duety raźno mkną do mety! Pogadać oczywiście mogą. O pogodzie. Jak mawia mój kolega: o czym tu gadać jak nie ma o czym! I tyle. Tak samo bawią dywagacje o kadrze, że jedzie ona na mecze towarzyskie osłabiona z powodu kontuzji brakiem Głowackiego.No, niespodzianka to przecież nie jest. Niespodzianka jest wtedy, jak Głowacki jest zdrowy! No a jeszcze większa jak nie właduje gola! Naszym!!! Kończąc już te dzikie harce, wspomnę jeszcze tę rozprawę Żurawskiego vs TP SA. Popieram go. To taka firma, która obiecuje, a nie dotrzymuje. Na przykład reklamuje neostradę. Ja kupiłem ich telefon, płacę abonament, a mimo to nie ma "technicznych możliwości", żeby mi ten stały dostęp do internetu zapewnić (to znaczy dostęp mam, ale z prywatnej firmy, stokroć mniejszej, za to stokroć bardziej operatywnej). No wiec TP SA nie zrobiła dla mnie nic, poza postawieniem krzywego, ohydnego, betonowego słupa na środku ulicy (obsadziłem go chmielem, żeby nie oglądać, chmielu u mnie dostatek). No i TP SA mi wmawia, że to dlatego, iż mieszkam gdzieś w buszu, choć widać ode mnie z okna Pałac Kultury. Więc dlatego Żurawskiego popieram. Niech wreszcie ktoś puści tego molocha z torbami. No bo czekam na tę neostradę tak jak Maciek Żurawski na gola w kadrze. Półtora roku. Paweł Zarzeczny P.S. Reprezentacja wstrzymała oddech! Nie chodzi wcale o ten mecz z Armenią. Chodzi o to jak pójdzie w sądzie jej kapitanowi Żurawskiemu. Jeśli on wygra z TP SA, na co ma spore szanse, pozwy przeciw własnemu sponsorowi złożą wszyscy pozostali. Tak wygląda dziś życie kadry od środka. Jak pisał Marks, i wyjątkowo całkiem słusznie - byt określa świadomość.