Przecież jeszcze wczoraj Polki rozbiły Chinki, Włoszki i Rosjanki, by teraz w Chinach przerżnąć kolejno aż cztery mecze. Przegraliśmy nawet 0:3 z Holandią, o której, w sensie siatkarskim, do wczoraj nie wiedziałem nawet, że istnieje. Co się stało? Czy można być w formie tylko w tygodnie parzyste (one w trzech ostatnich imprezach hurtowo przegrywały, zwyciężyły, by przegrywać ponownie). Czy Bonitta naprawdę coś w nich odmienił, czy też jednak sam nie do końca rozumie, wraz z nami, co tkwi w jego zawodniczkach? Ja martwię się siatkarkami z jednego zasadniczego powodu. Nie zdobyły jeszcze olimpijskiej kwalifikacji i nie będzie o nią wcale łatwo. Podobnie siatkarze. Tak naprawdę grozi nam nawet, iż w transmisjach z Pekinu zabraknąć może nam przedstawicieli gier zespołowych! Czy wyobrażacie sobie pasjonowanie się zawodami, na których naszymi asami są naszprycowani goście z pomostu, kolarka górska albo młociarze? Oczywiście mógłbym kibicować również młociarzom. Jakbym na głowę upadł! Paweł Zarzeczny