Jeden rządzi futbolem, drugi Kościołem, a gdyby ktoś pytał cóż to za dziwaczne porównanie - informuję, że futbol to też religia. No, o sprawach wiary zamilczę, poza uznaniem dla mediów. To one decydują już o obsadzie nawet kościelnych stanowisk i naprawdę nieodległa to chwila, gdy papieża - zamiast konklawe - wybierać będzie Janina Paradowska na przykład, a wierni wypowiedzą się w audiotele i zagłosują na INTERIA.PL. XXI wiek! Joseph Ratzinger przegnał swego ulubieńca i obłożył anatemą. Zupełnie inaczej jest w świecie piłki. Tutejszy papież, Józek Blatter, swe owieczki broni jak Jaruzelski komunizmu, a Kaczyński Narodowego Banku. Zamiast obłożyć klątwą Listkiewicza - pozwolił mu na wczorajszy ingres, czyli panowanie przez kolejne dwa lata. Który papież postąpił bardziej racjonalnie? (Pomijając fakt, iż w kwestiach wiary obowiązuje nas katolików od jakiegoś półtora tysiąca lat dogmat o papieskiej nieomylności) Każdy będzie miał inne zdanie zapewne, poza oczywistą zgodą, że FIFA to jednak mafia, a jego ludzie mafiosi. Byłem na tym wczorajszym ingresie Listkiewicza i zetknąłem się z interesującą opinią. Ryszard Czarnecki z "Samoobrony" rzekł, że ten Blatter jest niegłupi wcale. "On wie, że wystarczy wyjąć jedną cegiełkę ze swojej budowli, a wszystko runie!". Hm, czy Watykan o tym nie pomyślał? Ale Ryszard miał więcej trafnych spostrzeżeń, czego dowód dał za chwilę: "A czy pan wie, że Samoobronie po seksaferze przybyło w sondażu aż trzy procent?". Hm, wiem nawet jak to wyjaśnić, ale się wstydzę... Tak więc Listkiewicz za zgodą swego bossa ocalał, choć ze zjazdowej trybuny mocno wygrażał mu minister Lipiec. Zasugerował nawet, że niektórzy siedzą wprawdzie w fotelach delegatów, ale rychło mogą siedzieć gdzie indziej. Nie było to roztropne - czemu tego samego nie powiedział pan dzień wcześniej pani Otylii, gdy odbierała nagrodę dla najlepszego sportowca Polski? Tchórz obleciał? Groźby tylko pod publiczkę? Ja bym już wolał, żeby Lipiec zaczął budować te dwa stadiony, które obiecał. Jak chce, żeby traktować go serio. Zjazd PZPN przypominał stare bolszewickie zloty - głosowali jak chcieli, a wybrali kogo trzeba. Szczęśliwy Listkiewicz niestety wiele się nie zmienił. Wyznał mi na przykład, że musi odpocząć i dobrze, że kadra wkrótce leci do Hiszpanii, to się zabierze. I z trudem wysłuchał rady, że lepiej może jakby choć raz wypoczął za własne pieniądze. No i dość zawile (dłubiąc w nosie, jak to on) zaczął tłumaczyć, że jakby teraz odszedł, to nikt poważny nie zgodzi się przyjść na dokończenie kadencji na rok ( hm, ja bym się zgodził). A wtórował mu wspomniany Czarnecki. Że Reagan, najlepszy amerykański prezydent (ten co to obiecał zniszczyć Imperium Zła i słowa dotrzymał!) po pierwszym roku rządów miał ledwie 20 procent poparcia... Takie to były zjazdowe pogawędki. Tomaszewski grzmiał, że PZPN to agenci i komuchy (słusznie, wczoraj spotkałem byłego prezesa, pułkownika z IV Departamentu MSW, tego od zwalczania kleru - może to on prowadził "Greya", pomyślałem?). A poseł Wójcik przypomniał, żeby oddać Legii tytuł mistrza Polski '93 (czyli oddać jemu, taki adwokat we własnej sprawie). Mecenas Stanek, ten co na początku bronił "Fryzjera" zanim mu nie zabronili, wyznał, że sędziowie i działacze przyznają się do wszystkiego i śpiewają jak Pavarotti, ale z jedną dziwną prawidłowością. Mianowicie kantowali przed 2003 rokiem, kiedy kantowanie było najzupełniej w świetle prawa legalne i tu prokuratura ma problem. Ho, ho, to już wiecie czemu PZPN bezczelnieje z każdym dniem? Pozostanie Listkiewicza u władzy to bezsens. Polska piłka nigdy nie ruszy w górę z tym tabunem emerytów, choćby z Portugalią wygrała i na wyjeździe. Ale futbolowy papież Blatter nie rzuca swych owieczek wilkom na pożarcie, a polskich gazet nie czyta. Arcybiskup Wielgus tak miłosiernego szefa nie miał. I może dlatego, jak donosi watykański wywiad, dziś rano nucił sobie przy goleniu: "Józek, nie daruję ci tej nocy!". Paweł Zarzeczny