Już dwa lata temu prezes Dziurowicz opowiedział "Gazecie Wyborczej", że zapłacił Polonii 100 tysięcy za remis, żeby w Pucharze UEFA wyprzedzić Legię. To przecież Polonia tak bezczelnie ustawiała mecze z Górnikiem Zabrze (my wam utrzymanie w lidze, wy nam Puchar Polski bez walki), że stała się rzecz niebywała: prezydent Kwaśniewski, mimo że był patronem rozgrywek zrezygnował pierwszy raz z przyjścia na stadion (posłał z Pucharem woźnego, jeżeli dobrze pamiętam). A stołeczni kibice (szacunek) rzucali w swoich własnych graczy, z nieukrywanym obrzydzeniem - poodbijanymi na ksero stuzłotówkami. Tak, lepiej by było gdyby i Polonia posypała głowę popiołem, zamiast iść dzisiaj w zaparte. Wielu naszych ulubionych piłkarzy tworzyło przez lata bandy oszustów, dlatego przebaczenia dla nich nie ma. Boleję niestety, że wielu z nich - zamiast dziś siedzieć cicho, albo może głośno przepraszać - poprzerabiało się na komentatorów futbolu i tworzą tak zwane środowisko opiniotwórcze. Zapewne już niedługo, bo takich Jarosiewiczów z każdym dniem przybywać będzie więcej i więcej. I jeżeli mogę mieć do tego zawodnika jakiś żal, to że opowiada o tym wszystkim dopiero teraz, kiedy bardzo odwaga staniała. Ale ponoć lepiej późno, niż wcale. Były gracz Polonii Dariusz Dźwigała ripostuje, że Jarosiewicz to pijak i narkoman, do tego chory psychicznie. Ha, pijacy też mogą być cennymi świadkami! Ale przypomina mi ta obrona co innego. "Karierę Nikodema Dyzmy" (zresztą najlepszą według Polaków powieść polską XX wieku, widać każdy ma taką biblię na jaką zasługuje). Otóż Dyzma, oszust i nieuk dostaje propozycję objęcia teki prezesa rady ministrów. Widząc to hrabia Ponimirski na głos wykrzykuje zebranym co wie o Dyzmie. Słuchacze są zszokowani! Ale tylko przez chwilę. Bo oto ktoś z towarzystwa odzywa się tak, jak właśnie odezwał się Dariusz Dźwigała: "To wariat!" Aha, to wariat... I wszyscy są już spokojni... Można grać dalej... Paweł Zarzeczny