Nie ma dziś ważniejszego pytania, niż jak pokonać kaca i zdrowo zacząć Nowy Rok. Ustawodawca uznał, że walka ta jest z góry przegrana i dał nam wolny od pracy cały dzień 1 stycznia. Ale nie poddawajmy się z góry. Oto 11 sposobów na kaca. Nie z książek, a z wieloletniej praktyki: 1. Nie pić. Metoda stuprocentowo skuteczna (acz nie wyklucza kaca papierosowego lub moralnego), ale ma zasadnicze wady. Jeśli jesteś kobietą, przekonasz się, że to co uważałaś za mądre, czyli dysputy facetów, jest najzwyklejszym bełkotem, do tego powtarzanym kilka razy. Natomiast jeżeli jesteś mężczyzną, dojdziesz do niechybnego wniosku, że większości kobiet daleko do ideału, a bezradna jest nawet Wielka Chemia. 2. Pojechać na imprezę samochodem. Plus - budzi społeczne zrozumienie. Minusy - nie można zastosować we własnym domu. A jeszcze większy minus - nie ryzykuj, bo możesz się jednak złamać jak chamski scyzoryk i narobić kłopotów sobie i innym, znaczy się jednak pojechać. Nie licz na silną wolę, bo nie masz jej za grosz. 3. Metoda "na litość". Wmówić towarzystwu, że bierzesz silne leki. Budzi to silne współczujące spojrzenia. Nie przejmuj się faktem, że wszyscy szepcą że chętnie byś się nachlał, ale nie możesz, bo jesteś zaszyty... Tak się mówi o każdym abstynencie i na ogół jest to prawda. 4. Poznaj co pijesz. Jeśli własny bimber, wcześniej przetestuj na sąsiadach. Jeżeli kupujesz gorzałkę w sklepie - rób to wyłącznie w wielkich supermarketach i bierz na zapas (bo jak zabraknie dokupisz byle co i byle gdzie). Wszędzie indziej, w najlepszych sklepach, lokalach czy renomowanych stacjach benzynowych wódka jest "kręcona" (to kręcenie to od pralek wirnikowych starego typu o imieniu "Frania", gdzie mieszano z wodą spirytus Royal lub paliwo lotnicze na przykład, oba składniki silnie trujące o skali 100 muchomorów!). Nawet jak sklep nie kręci, to kręci personel, dorabiając produkcją "Robioni" do głodowej pensji. W knajpach bierz wódkę w zakręconych butelkach, z banderolką, a po otwarciu powąchaj - nie może mieć ostrego aromatu. Metoda zawodna jednak z wielu względów - oszuści mają kapslownice i metkownice, a twój zmysł powonienia osłabnie już po drugim drinku i wtedy wkroczą do akcji. Nie licz na to, że znajomy barman nie poda ci trucizny. Ależ on poda ją właśnie tobie, bo cię zna i się nie boi... I nie łudź się, że nie podrabia się markowych zagranicznych trunków - przede wszystkim! Koszt produkcji ten sam niemal, ale cena zbytu większa! 5. Nigdy nie kupuj alkoholu od tak zwanych "ruskich", jeśli nie chcesz przekonać się skąd wziął się taki dowcip: "Panowie! Pijmy, bo się ściemnia!" (na marginesie: rekord dawnego ZSRR to 60 zabitych i 47 niewidomych, z jednej impry pod gołym niebem niedaleko Chabarowska). 6. Nie wierz, że można wyleczyć się sokiem pomidorowym (zanim zadziała, sam wytrzeźwiejesz) lub kefirem (tylko jeśli przyswajasz te bakterie na co dzień, unikniesz nieuchronnej sraczki). A lekarstwa na kaca polecane tu i ówdzie działają jak placebo, to znaczy tylko za pierwszym razem. 7. Polecane tu i ówdzie robienie "podkładu", to znaczy wypicie oleju z sardynek lub jakieś większe żarcie, alkohol w twoim organizmie raczej zakonserwuje, niż wydali. Dlatego jeśli już szukać skuteczniejszych sposobów - najlepiej wypłukuje alkohol woda, pij dużo i bez gazu. A jak jest nadal niedobrze - hm, jak głupio by to nie zabrzmiało najlepszy jest "zdrowotniak", polecany zresztą przez fizjologów. Tylko umyj potem ręce i sprzątnij łazienkę. 8. Żona. Czasem to najlepsze antidotum na kaca. Idziesz na Sylwestra, cieszysz się, chcesz bawić, ale ona raz się odezwie i za chwilę wszystkiego się odechciewa... 9. Ucieczka. Nie możesz dać się kacowi dogonić. Czyli pijesz do świtu (teraz około 7.36), następnie dwie godziny snu, klin (tym samym czym się strułeś), godzinka odleżyn, piwo, jeszcze godzinka, małe piwo, godzinka, Małysz na skoczni, no a potem do wyboru jedna z czterech gorących zup: żurek, barszczyk, rosołek lub najlepszy z wszystkich tego dnia - mocno popieprzony i wrzący kapuśniak. Potem do wanny (bezpieczne, jeszcze nikt nie utonął), albo z psem na dwór. Z tak przebiegłym zawodnikiem jak ty żaden kac nie ma szans. Minus - można się jednak zaklinować aż do 3-go... 10. Trening. Metoda najdoskonalsza, ale tylko dla zawodowców. Trzeba pić tyle miesięcy wcześniej, żeby przyzwyczaić organizm. Minus - marskość wątroby, ale nic więcej. Naprawdę. 11. Drybling. Nigdy nie iść na całość siadając z mocarzami, tylko dryblować... Ostentacyjnie i ochoczo polewać innym, nie sobie. Sobie do połowy. Zamiast wypijać, odstawiać pięć razy ten sam kieliszek. W dogodnej chwili zawartość wylewać do kwiatów i pod stół, wypluwać do pitki, a w chwilach krytycznych zupełnie niezgrabnie rozlewać na obrusie. Twoje zwody zauważą jedynie ci, którzy też kantują, a w ich interesie nie jest wzajemna dekonspiracja. Czasem zresztą (w nowoczesnych i wielkich korporacjach) kantuje cały stół. Jesteś kryty. No i kaca nie masz! Jeśli ktoś ma wątpliwości, po cóż cały ten wywód, znaczy że prawdziwego kaca pozna dopiero jutro rano... Bo ma go prędzej czy później każdy, taka jest u nas Słowian wola walki. A obrazuje ją doskonale historia, jak to przychodzi na sylwestrową imprezę gość w sutannie. - Czego się ksiądz napije? - ktoś pyta. - Jest piwo, wino... Ksiądz chwilkę się zastanawia, jego twarz pokrywa grymas największego skupienia, po czym mówi: - I wódki też! Paweł Zarzeczny