Komentatorzy boleją nad brakiem goli i napastników, czasem sugerują zmianę trenerów. Tymczasem napastnicy wszędzie są, zazwyczaj z dobrymi pensjami, wytrenowani, ambitni. Więc co się dzieje? Ano - i proszę tego nie traktować jako żart - zwyczajnie bramki zaczynają być za małe. Ich rozmiary wymyślono dwa wieki temu, kiedy ludzie byli mniej sprawni - dlatego piłka łatwo wpadała do rogu, wystarczyło dobrze przymierzyć. Dzisiaj bramkarze bronią natomiast strzały, które lecą nawet metr od bramki... Coraz częściej gole padają po rykoszetach, a zawodnicy już nawet nie próbują celować, tylko walą na pałę. W polu karnym nie ma już miejsca dla nikogo, a rzut rożny jest stratą czasu, a nie przewagą atakujących. Wyliczyłem sobie kiedyś, że gdyby zmienić wymiary bramki: szerokość z 732 do 800 centymetrów (po co nam zresztą wciąż dawne angielskie miary, skoro sami Anglicy ich już nie używają), zaś wysokość z 244 do 250 cm - powierzchnia bramki zwiększyłaby się ponad jedną ósmą albo coś koło tego. Musiałaby wówczas zmienić się taktyka, z przeszkadzającej na kreującą i jak najczęściej strzelającą, a uderzenia oddawano by - z sensem oczywiście - nie jak teraz z 20 metrów, ale już z 30. Dużo łatwiej byłoby zdobyć bramkę z rzutu wolnego (dziś to niewyobrażalne niemal się stało!), a jak wolne na powrót stałyby się groźne - piłkarze przestaliby bez przerwy się faulować. Skoro więcej goli i wyniki hokejowe - spadłaby nareszcie także paskudna rola sędziów, którzy jedną złą decyzją nie byliby w stanie odebrać zwycięstwa lepszej drużyny nad gorszą, co dzisiaj bywa nagminne. Jak tak myślę dostrzegam same korzyści i ciekaw jestem co myślą o tym inni fani piłki. Znudzeni bezbramkowymi remisami tak samo jak ja... Paweł Zarzeczny