Tak rzekł mi kolega w trakcie półfinału mistrzostw świata w ręcznej, kiedy sędzia nie uznał Francji najuczciwszego pod słońcem gola. Racja, był to przekręt chamski. Wszelako kolega już nie zauważał, kiedy parę godzin później sędziowie - w meczu z Danią - odgwizdując faule w ataku mylili się głównie na polską korzyść. Cóż. W Polsce dla wielu z nas Niemiec może być tylko zły. A według premiera - Niemcy mają też wobec nas złe sumienia. Pozwolę sobie mieć inne zdanie, i od kolegi i od premiera, zwłaszcza że Niemców znam. Moja siostra wyszła za mąż za Niemca z Wiesbaden ćwierć wieku temu. Zanim w zeszłym roku zmarł na serce - był najbardziej antyniemiecki, jak tylko można sobie wyobrazić, oczywiście według polskich stereotypów. Kiedy Niemcy wygrywali - martwił się. Miał przeczucie, że zwycięstwa w sporcie odrodzą germańską butę, co każdy kojarzy natychmiast z przestawianiem słupów granicznych. Nie asymilował (jak mówi pani minister Fotyga) swej żony Polki, bo zupełnie nie przeszkadzało mu że nigdy nie wystąpiła o obywatelstwo ani niemiecki paszport, mimo że zyskaliby na tym materialnie i to znacznie. Przyjaźnił się chętniej z cudzoziemcami niż rodakami. A zamiast kupić sobie kawałek Polski (a stać go było), kupił sobie kawałek Francji. No i tam też media piszą, że Niemcom wciąż mało! A ci Niemcy do bólu normalni i zwyczajni, może tylko bardziej nudni i pracowici od innych nacji. No i nieźli w sporcie. Dzisiejszy mecz z Niemcami o mistrzostwo świata toczy się w chorym klimacie uprzedzeń, jakbyśmy nie pamiętali naszej wspaniałej sportowej walki na mundialu. Niemcy wygrali, bo byli lepsi - sędzia musiałby dać nam ze trzy karne aby było inaczej, problem w tym, że nawet nie mogliśmy dobiec do ich pola karnego. Kibice na trybunach, na ulicach, w knajpach, żyli w przyjaźni - im nie jest potrzebna następna wojna. Nie jest też potrzebne bezustanne wyliczanie kto ile stracił na poprzedniej. Jest skrzętnie ukrywaną tajemnicą, że Niemcy chcieli (musieli) zapłacić Polsce miliardowe reparacje wojenne, ale w naszym imieniu podziękował Związek Radziecki. On w naszym imieniu wziął sobie NRD (zatem współfinansowaliśmy w znacznym stopniu powojenną odbudowę Niemiec), potem zresztą kradł nam dziesięć lat cały węgiel, a pół wieku mięso i co tylko się dało, zatem ja całkiem niekoniecznie szukałbym ewentualnych złodziei wyłącznie na zachodzie (notabene napadli nas również do spółki). Dość, to już było i niech nie wróci więcej. I niech przy okazji wojen sportowych - nikt nie przywołuje resentymentów. Jesteśmy sąsiadami, a nie wrogami, a nasze społeczeństwa są przemieszane. Jak na opolszczyźnie na przykład, gdzie w niejednym domu śpiewa się tak: "Ein, zwei, drei! Jeszcze Polska nie zginęła!". Podobnie w Zagłębiu Ruhry, i w milionach domów wszędzie indziej. No, ale to tradycyjny polski błąd - wrogów szukać blisko, a przyjaciół daleko. A może by spróbować odwrotnie? Niezależnie czy francuscy sędziowie gwizdną dziś więcej fauli Polakom, czy Niemcom. A co to ma do rzeczy! Na koniec miły żarcik, żeśmy czasem jednak i Niemiaszków lubili, co oddaje taka przezabawna historia jeszcze z czasów PRL-u. Państwo przyznaje renty bojownikom o wolność. Zgłasza się stara babcia i wywiązuje się taki oto dialog: - A co żeście babciu w tę wojnę robili? - Jak to co? Nosiłam partyzantom jedzenie do lasu! - To pięknie! A co ci partyzanci mówili? - Jak to co? Danke schein! Danke schein! - Babciu! Ależ to byli niemieccy partyzanci! - No tak! Ale to byli Niemcy z NRD! Paweł Zarzeczny