Takie są wieści z dorocznego plebiscytu "Przeglądu Sportowego" na najlepszych sportowców Polski. Wójcik, ten najdłużej zatrudniony trener w Polsce (w oświadczeniu poselskim ocenił swój majątek na parę milionów złotych, znaczy się niezły to zawód), zatrzymany został na torach tramwajowych kiedy nad ranem zmierzał do domu. No a Smolarek zatrzymany został już w drodze na bal. A właściwie - jak nas poinformowała pani ze sceny - zatrzymany został już w klubie. Szczegółów nie podano. Ba, była to cała wieczorno-sobotnia plaga zatrzymań. Bo ktoś zatrzymał też Adamka, Kubicę, Sikorę i Świderskiego. Sami głosujący zatrzymali poza "dziesiątką" Małysza, no a wierni - pana księdza Wielgusa. Jak to dobrze, że następna sobota dopiero za tydzień... Lubię bal, zwłaszcza gdy w Sali Kongresowej wreszcie nie odbywają się zjazdy PZPR, tylko imprezy dla sportowców i kibiców. A ten wieczny brak laureatów to tylko taka mała drobna niedogodność, wynikła z miliona obowiązków jakimi każdy jest dziś obarczony (zresztą Małysz nie pojawiał się nawet jak podstawialiśmy mu helikopter, lubił wpadać jednak kilka tygodni później, już po wygrany samochód, zmyślna bestia...). Lista nieobecnych była notabene znacznie dłuższa. Jako trenera roku ja na przykład nie typowałbym Raula Lozano, tylko Berta van Marvijka. Tego co to przygotował Smolarka. I dzięki któremu ograliśmy zawsze groźny u siebie Kazachstan i naprawdę wspaniałą Portugalię. Wprowadziłbym kategorię sędziego roku - tu palma pierwszeństwa dla arbitrów punktujących walki Adamka i Włodarczyka, zgadnijcie za co... Mój Boże, gdyby Gołota miał takich sędziów byłby mistrzem świata trzykrotnie i miał na koncie ze 132 miliony dolarów, takie ważne to punktowanie jest. Nagroda dla ambasadora - nie ma lepszego od Kubicy, który więcej zrobił dla pojednania polsko-niemieckiego, niż ktokolwiek przed nim. Włącznie z Bolesławem Chrobrym co to się zakolegował kiedyś z Ottonem. Niemcy wreszcie poważnie potraktowali jakiegoś Polaka i wprawdzie taktownie nadal ustępuje on pierwszeństwa na torze Heidfeldowi, ale czuję że jeszcze mu wywinie numer! Zaś Polacy naocznie przekonali się, że BMW to nie jest auto gangsterów, jak mylnie sądzili, tylko super nowoczesne auto, już tylko o jedno okrążenie ustępujące Renault i zaledwie o dwa kółka Ferrari... Kubicę zresztą zrobiłbym najlepszym sportowcem Polski, za to trzecie miejsce na Monza w najbardziej oglądanym i sponsorowanym sporcie świata. Zamiast wiecznie smutnej niestety Otylii, naszego współczesnego "Człowieka z Blizną". Podziwiam jej medale i rekordy, ale mistrzów olimpijskich i świata, rekordzistów świata i Europy, na tych wszystkich możliwych dystansach i w różnorakich stylach, w basenach długich i krótkich, u kobiet i facetów jest aż tylu, że w Sali Kongresowej zabrakłoby miejsc!!! (a jest ich tak na oko z tysiąc zapewne). Taka prawda jest i nie ma się co nakręcać. Podobnie jak śpiewać siatkarzom "We are the champions" (notabene ten młody Cugowski całkiem bez głosu, czemu nie wzoruje się on na ojcu?). No, ale z drugiej strony wielkim postępem w porównaniu do dawnych balów jest to, że w pierwsze rzędy i do najlepszych stolików nie pchają się już politycy - a sio! Na zawsze! No, wpuściłbym tylko, w drodze wyjątku marszałka Olejniczaka z SLD. Za wypowiedź, że w zeszłym roku w Polsce dobrze wyglądały tylko dwie sprawy: gospodarka i sport. Ja dodałbym do tego tylko jedno: I to mi w zupełności wystarczy! Czas finiszować, więc przypomnę tylko żarcik o zeszłorocznym objawieniu, czyli o Kubicy, a właściwie to o jego testach w stajni BMW. Według Niemców Polak jeszcze lepiej niż na torze sprawdził się w pit-stopie. W 6,5 sekundy zdążył nie tylko wymienić opony i zatankować, ale też przemalować auto, przebić numery i z piskiem opon odjechać... Niech na następny bal dojedzie już jako pierwszy. I niech nikt, przez rok cały, nie zatrzyma Ebiego Smolarka. Paweł Zarzeczny