Podobno, bo handlarze handlują dalej, a Wietnamczycy mają się dobrze. Jak tam byłem kilka dni temu usłyszałem, że to głównie dlatego, iż połowa ministrów wietnamskiego rządu, wychowana zresztą niegdyś w Polsce, znakomicie naszym językiem włada. Znaczy w każdej sprawie dogadać się potrafi. Byłem na tym stadionie, w przeciwieństwie do większości z was. Jest bardzo ładny, a trybuny nie dość że gigantyczne, to nowocześnie (czyli dość stromo) usypane. Niczego nie trzeba tam burzyć, tylko dosypać trochę ziemi, zamontować krzesełka, oświetlenie i jakiś daszek - bo równa trawka już jest. Ktoś może powiedzieć, że taki zliftingowany staruszek nie pasować będzie do światowych standardów, bo nie ma tego i owego... Jako bywalcowi wypada mi się z tym nie zgodzić. Nigdy nie zapomnę jak wyglądały mistrzostwa świata w USA, w roku 1994. Stadion w San Francisco (a właściwie w Palo Alto, był to uniwersytecki obiekt Uniwersytetu Stanforda) cały był zbudowany z drewnianych belek, które niebezpiecznie trzeszczały za każdym ruchem widowni. Oświetlenia nie było wcale (zresztą mecze odbywały się w południe, więc i nie było potrzebne raczej), całe zaplecze (VIP-y, media) kryły się w płóciennych namiotach, a parkingami były okoliczne domostwa i tamtejsze trawniki. Zaprawdę zbyt wielkie mamy kompleksy. Czas naśladować nam Wietnamczyków! Pozostaje pytanie skąd u nas takie zadęcie w związku z tym EURO? Odpowiedź jest prosta. Koszty i plany wywindować trzeba niebotycznie, jeżeli chodzi o stadiony, drogi, lotniska i wszystko inne, bo biznes prywatny na niczym tak łatwo nie zarabia, jak na biznesach publicznych. Paweł Zarzeczny