No bo każdy tęskni za wypoczynkiem, ale zarazem wypoczywać nie potrafimy. Stąd długi weekend wygląda wszędzie mniej więcej tak samo - jakiś letarg, półsen, hibernacja, dolce farniente... Kraj stoi w miejscu, wolne biorą nawet kanary i kieszonkowcy, a pozamykane jest wszystko, włącznie z piwiarniami i grillami. Rozwój gospodarczy na tydzień zamiera, naukowy również (a ponieważ rozwoju nauki i tak nie ma - trwa jej zwijanie). Plus jest wyłącznie taki, że rodzice mają czas dla dawno nie widzianych dzieci, tyle że wieczna rozłąka powoduje, że wspólna obecnością szybko się męczymy, a każdy w miarę normalny człowiek - tak jak marzył o domu i czasie wolnym, tak teraz zaczyna już kombinować jak z niego się wyrwać i wrócić do kumpli, do szefow, do codzienności po prostu. Gdzie wydarzy się jakiś wypadek, albo morderstwo, kłótnia w sejmie - cokolwiek, żeby dało się o tym sensownie pogadać. No bo ile można jeść odgrzewaną kiełbasę i grzęznąć w rozleniwieniu albo podlewać trawnik lub kwiatki? Każdy z nas jest po trosze jak koń - jak go zostawić w stajni to zaczyna chorować, słabnąć, marnieć. No wiec teraz z całej Polski ulatnia się energia, która wróci Bóg wie kiedy... Takie słodkie lenistwo musi być chyba w Niebie. Ależ tam musi być nudno. Całkiem jak w długi weekend. Paweł Zarzeczny