Męski mózg podzielony jest na dwie półkule, które zazwyczaj nie mają ze sobą najmniejszego kontaktu, o współpracy nawet już nie wspominając. Zna to każdy z nas. Na przykład jedna półkula mówi: "Pracuj!", gdy druga kontruje: "Nie, lepiej skoczyć na piwko". "Ucz się!", doradza jedna, zaś druga: "Po co, lepiej na wagary!" Albo: "Podaj piłkę koledze! - "Nieee... Kiwnę jeszcze jednego i potem..." Rozdzielone półkule męskiego mózgu tłumaczą wiele zjawisk. Choćby te językowe - jest zatem półgłówek, półmózg, pułkownik, a nie istnieje żadna forma żeńska, wyjąwszy półlitrówkę. No, wyjątkiem jest Maradona, półbóg i półdebil. Właśnie oglądałem całą sobotę w telewizji, jak protestuje przeciwko wizycie Busha w Argentynie, a wcześniej całuje zramolałego Castro (od którego wszyscy obywatele odpływają do Busha nawet na starych oponach). Czy nie jest to niezbity dowód, że gra w piłkę straszliwie szkodzi zdrowiu? No i stąd już wielkie pole do wszelakich dywagacji wariacko-futbolowych. Na przykład Józef Csaplar, Czech (lubię czeskich Józefów, najbardziej Józefa Szwejka), po zaledwie dwóch treningach ograł sławnego Wernera Liczkę. Zdradził przy tej okazji, że to dlatego iż świetnie rozpoznaje przeciwnika. Półmózg? Przecież każdy z nas rozpoznaje bezbłędnie, że w takiej Chelsea niezły jest w środku Lampard, w Barcelonie dobry jest Eto'o, a na przykład w takiej Wiśle Płock - nikt, i do tego ostatniego stwierdzenia faktycznie wystarcza jedna półkula. Jak też do zadania takiego oto pytania do piłkarza Legii po wygranej we Wronkach 2:0: "Wygraliście, ale bez fajerwerków...". (Przypomina się dowcip, jak to lekarz mówi pacjentowi, że alkohol to częsta przyczyna rozwodów... Odpowiedź pacjenta: "A ile trzeba wypić?"). No więc ile ta Legia musiałaby wygrać, żeby gość w krótkich majtkach ją docenił? No, ale w Polsce malkontentów sporo - tygodniami ubolewali nad upadkiem Man United - Boże, przecież w niedzielę rozklepali Chelsea, ośmieszyli Mourinho i poszli do baru, jakże chciałbym tak kiedyś upaść! Jeśli już jestem przy tych niezgranych półkulach mózgu - nie ominęła ta przypadłość PZPN i reprezentacji, które zapałały miłością do Christopha Dabrowskiego i chciały go wpasować na ten już tydzień do kadry. Hola, ja pamiętam, że gdy grał on z Wichniarkiem w Arminii, nie chciał po polsku mówić nawet "Dzień dobry" i udawał, iż pochodzi z Marsa. Do Klinsmanna chłopie pukaj, u nas miejsca zajęte! Prosili mnie też kibice ze Szczecina, żeby pogonić innego takiego, co to notorycznie pcha się tam gdzie w ogóle nie pasuje - Panika Bohumila. Pogoń miała już raz szansę by się go pozbyć na dobre, ale Dawid Ptak nie trafił cukierniczką... No i dalej leci czeski film, a dokładniej - komedia. Podobnie na rynku transferów - ostatnio wszystkie kluby ligowe powysyłały emisariuszy do Brazylii, gdzie w poszukiwaniu grajków szóstej kategorii zaczynają ci nasi już się zderzać głowami (półmózgami) - cud boski, że w Brazylii mają dość spory przyrost naturalny (zwłaszcza 9 miesięcy po karnawale) i jeszcze na czas jakiś tych wszechstronnie nieutalentowanych chłopaczków dla nas wystarczy. Tyle, że tak oni nam potrzebni, jak ten Christoph Dabrowski. No, ale w piłce ludzi głupich jest więcej niż gdzie indziej, co w swej teorii półmózgowej podeprę takim oto przykładem: "Mówi piłkarz do piłkarza: "Gdyby twój mózg włożyć do głowy ptaka, moje dziecko miałoby fajną grzechotkę!" Ponieważ jednak - na szczęście - każda reguła ma wyjątki, moje dwie półkule działają jeszcze w miarę komunikatywnie i czasem miewają dobre pomysły na uzdrowienie ligowej piłki. Oto niedawno wiara Lecha (super wynik z Cracovią, wygrać w 10 na 14 to naprawdę sztuka, gratulo) wytargowała od Kompanii Piwowarskiej po 10 procent od każdego sprzedanego piwa Lech. Za reklamę. Ja bym poszedł jeszcze dalej - brałbym po 10 procent od Lecha... Kaczyńskiego. Prezydent, stać go. A Lech Wałęsa niech płaci Lechii Gdańsk - w końcu druga liga powinna trzymać z drugą...