Z żadnych zaklęć, że uszczęśliwimy tyle kobiet, ile Bóg pozwoli, no bo czemu ma nas mieć tylko jedna, skoro wiele innych również na to zasługuje... Otóż wybierają zazwyczaj panie. I coraz częściej nie młokosów, co to prężą muskuły i grzbiety, a starszych grubasków z żonami i stadem dzieciaków na karku. Czemu tak się dzieje? Odpowiedź znalazłem właśnie na wakacjach, czytając zaległe numery Najwyższego Czasu. Trafiłem oto na kapitalny tekst pani Buonafiori (nawet się zastanawiałem przez chwilę, czy to aby nie facet!), która dała wykład o poligamii. "To my jesteśmy te praktyczne, to my dobieramy. Mężczyzn silnych, mądrych, inteligentnych, szybkich - a wiec to my dbamy, by te cechy przenosiły się na następne pokolenia. Niestety liczba mężczyzn jest mniej więcej równa liczbie kobiet. A połowa z tych mężczyzn nie ma żadnej z cech, jakie wymieniłam. To co ma zrobić kobieta, która chce mieć dziecko, ale przecież nie chce mieć dzieciaka słabeusza lub idioty? Część kobiet z rezygnacją wychodzi za ludzi, którymi pogardza. Patrzę na to ze wstrętem. Jak kobieta tak może się upodlić? Inne rezygnują w ogóle z macierzyństwa. Jeszcze inne stosują technikę kukułki: wychodzą za mąż za jakiegoś impotenta czy niedojdę, a zdradzają go w celach czysto prokreacyjnych z mężczyzną naprawdę wartościowym... Prawdziwie odważną kobieta zostaje kochanka wartościowego mężczyzny!" No, mógłbym cytować i cytować panią Barbarę, bo ostro idzie po bandzie i trafnie zauważa, że Bóg zabrania pożądać cudzych żon, ale przecież nie cudzych mężów!!! I kończy przepięknie: "Mężczyźni są przez nas od dzieciństwa tresowani na don juanów, na poligamistów. Tresowani po to, by każda z nas miała, jeśli chce, taką dodatkową szansę". Pięknie, kurna, pięknie! Tu nic nie trzeba dodawać! Może tylko: jeżeli jakaś pani zapragnęłaby porozmawiać o tym i owym ze mną i skorzystać z dodatkowej szansy - jestem na Rodos. Ale uprzedzam, że wieloryby wykluczone. Proszę nawet nie wypływać na piasek... Pawel Zarzeczny, Rodos