Oprócz wielu instytucji Polsce najzupełniej zbędnych, takich jak parlament czy Trybunał Konstytucyjny, do listy tej dołącza właśnie Rada Etyki Mediów. Oto grupa ludzi totalnie i medialnie anonimowych wyraziła oburzenie, że jedna gazeta napisała, że nie wierzy sędziom ani na jotę. I że tym razem nie dotyczy to sędziów piłkarskich. Otóż pomijam fakt, że "Fakt", jako prywatna firma, płacąca w terminie podatki, może sobie pisać co chce, bo nie po to walczyliśmy o wolność słowa, zapisaną zresztą w Konstytucji gdzieś na początku. Otóż właśnie wzmiankowany Trybunał, wypowiadając się na temat konstytucyjnej ochrony konfidentów, stwierdził ustami profesora Stępnia, że etycznych zachowań (czyli niepokalanego poczęcia i życiorysu) można wymagać wyłącznie od dziennikarzy mediów publicznych, czyli państwowego radia i telewizji. Cała reszta może robić co chce, oczywiście na odpowiedzialność własną i wydawców, czego pilnuje kodeks cywilny i karny. No to czemu Rada Etyki Mediów stawia się w roli jakiegoś nadzwyczajnie upełnomocnionego arbitra zachowań ludzkich, zasłaniając się równie mityczną dziennikarską etyką? Przecież gdyby dziennikarze postanowili działać etycznie, należałoby zlikwidować reportaż wcieleniowy, śledczy, nie mówiąc o częstych dziś prowokacjach. A Tomasz Sekielski, zamiast nagrody dla Dziennikarza Roku za fajne programy plus schudnięcie, powinien dostać zakaz wykonywania zawodu, za zamontowanie w majtkach pani Beger tajnej podsłuchowej aparatury. Rada Etyki Mediów to żart historii. Gazet nie mogą bowiem oceniać moralne autorytety pokroju pani Józefy Hennelowej (jeżeli jeszcze czuwa), tylko rynek, a konkretnie Czytelnik albo Widz. On wybiera co dobre, a co kłamliwe. Co ciekawe, a co nudne. Co drogie, a co tanie. Można zakazać tego czy owego, drodzy moraliści, ale rynek zna pojęcie gospodarczego podziemia. Dlatego zawsze będzie istnieć pornografia, albo pisma przeciwstawiające się władzy. Czy wiecie Państwo, że w Generalnej Guberni zabroniony Biuletyn Informacyjny Armii Krajowej miewał po 50 tys. nakładu? Pod groźba kary śmierci bądź obozu dla redaktorów, kolporterów i Czytelników! Rada Etyki Mediów ośmiesza się po raz kolejny. Tak było, gdy przeszkadzał jej ojciec Rydzyk, albo Lista Wildsteina, także Urban. Ta rada to cenzura w lepszym nieco opakowaniu - nic więcej zapewne. A "Fakt" (który nora bene także i o mnie robił wielkie i niezbyt przyjemne teksty, co nie przeszkodziło mi potem z nim współpracować - no bo skoro ja piszę o innych, no to niech inni piszą o mnie, jak wolność to wolność), zatem "Fakt" zrobił za jednym zamachem dwie dobre rzeczy. Po pierwsze dobrą okładkę, która pokazywana była wszędzie i stała się reklamą odważnych poglądów. A po wtóre pokazał sędziom Trybunału, że nie tylko Kaczki są w Polsce do obśmiania, no i że następnym razem KAŻDA władza będzie wiedzieć, że nie jest anonimowa. I że jeśli cokolwiek brzydkiego zmaluje, albo chociaż spróbuje, to pojawi się na pierwszej stronie. Paweł Zarzeczny