Komentatorzy nasi dojrzewali w czasach, kiedy w szkołach uczono iż liberum veto było przyczyną upadku Polski. A to za sprawą zrywania sejmów, niemożności uchwalenia żadnego budżetu, a w konsekwencji zwołania jakiegoś wojska. Nic bardziej błędnego. Bo Polska upadła dopiero wtedy akurat, kiedy liberum veto zniesiono, a Polsce służalczość nie pomogła: nawet i to, ze ostatni nasz król był kochankiem carycy, znaczy się lizał jej nie tylko nogi... Weto - jak przyjrzeć się dokładniej - jest w świecie dość powszechne. Brytyjczycy wetują euro, Rosja niepodległość Kosowa, Francuzi amerykański atom, a Niemcy swobodny przepływ siły roboczej z Polski. Ameryka przez kilkadziesiąt lat wetowała gdzie mogła Chiny Ludowe, te z kolei Tajwan, a żadnemu z tych państw nie przeszkodziło to w gigantycznym rozwoju. Ba, na zasadzie weta opiera się światowy ład - mianowicie prawie blokowania pewnych pomysłów przez mocarstwa - stałych członków Rady Bezpieczeństwa. I nikomu takie weto nie wadzi. Ale gdy Polska domaga się równego traktowania - nagle wadzi to wszystkim. No, prawie wszystkim, bo mnie wcale. No i wcale jakoś nie boję się izolacji, i nie chcę za wszelką cenę zgody ze wszystkimi sąsiadami. W 1939 mieliśmy układy i z Sowietami, i z Niemcami, i z Anglią, i z Francją. I jak się skończyła ta polityka dobrosąsiedzka - nie chce mi się nawet przypominać. Tęsknię dziś za izolacja na wzór kubański. Plaża, ciepłe morze, ładne dziewczyny, drinki i cygara - czegóż to mężczyzna potrzebuje więcej do szczęścia? Paweł Zarzeczny