Co tak naprawdę się wydarzyło? Po pierwsze - Sikorski wcale nie odszedł, tylko został wyrzucony. Za co? Za to, że zamiast okopów i munduru wolał ostatnio ładne płaszczyki i salony. Szpanował kontaktami w Stanach i Wielkiej Brytanii, gdy jego przełożony jest jednak Polakiem. Niewiele udało mu się zrobić. Gdyby słuchać jego pożegnalnej mowy, zaczął gdzieś stawiać nowy budynek ministerstwa i przeniósł Muzeum Wojska - na kolana naszych wrogów to raczej nie powali. No i dorzucił, że kupił samoloty wielozadaniowe - panie Radku, kupili je poprzednicy i tego się trzymajmy. Warszawa lubi plotki. Że odszedł, bo cieszy się społeczną sympatią i byłby konkurentem braci K. w kolejnych wyborach... Tylko na papierze! Marcinkiewicz też wierzył w te słupki, Rokita z Tuskiem też, tymczasem wynik wyborów zawsze bywał odwrotny. Mówią w Warszawce, że Sikorski odszedł, bo nie chciał pracować z Macierewiczem z kontrwywiadu, który zresztą zaczął służbę od prześwietlenia swego szefa (słusznie, po to mamy kontrwywiad właśnie). No więc jeśli minister odchodzi, bo wbrew robi mu jakiś jeden facet, to jak zachowałby się w sytuacji zagrożenia? Gdyby śledziły go setki agentów? Nie chciał Radek wojny w Afganistanie? No to co by zrobił, gdyby wylądował u nas jakiś rosyjski desant? Albo chociaż słowacki, w obronie oscypka? Nie da się ukryć, że nasz minister przestał być człowiekiem czynu. I dlatego został zmieniony. Generalnie wojskiem naszym nie warto się jednak przejmować - i tak sobie nie poradzi (jak niby mielibyśmy walczyć z Rosją 11 samolotami? To już we wrześniu mieliśmy ich kilka razy więcej!). Zamiast kosztownej modernizacji armii ja raczej skłaniałbym się do wzorów szwajcarskich - przeszkolić każdego młodego człowieka i dać mu pistolet, wystarczy. Krótka historia wojny w Iraku pokazuje, że najsilniejszą armię świata i najlepszy sprzęt nadal da się zatrzymać koktajlami Mołotowa - a przecież i u nas butelek sporo. Wojsko nie ma dziś większego znaczenia. Niemcy przegrali dwie ostatnie wojny i kwitną. Podobnie Czesi, którzy ostatni raz walczyli in gremio jakieś kilkaset lat temu. A Kostaryka w ogóle armii nie ma i proszę - awansowała na mundial. Każdy Polak, który był kiedyś w wojsku wie, że to w znacznej części fikcja, tyle że dosyć kosztowna. I narażona na niebywałą korupcję. Gdy jeden samochód kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych, to czołg już kilkaset, samolot miliony, a statek miliardy. A ktoś je będzie wkrótce kupował... Bardzo lubiłem ministra Sikorskiego, bo całkiem nie pasował do swojego drętwawego otoczenia. Zatem z tego punktu widzenia - bardzo dobrze, że odszedł. No i nie będzie zarządzał firmą, która wkrótce może sprowadzać swoich pracowników w plastykowych workach. Lepiej tego nie firmować własnym nazwiskiem. Zwłaszcza że Sikorski - w kontekście polskiej armii - nie od wczoraj brzmi raczej pechowo. Paweł Zarzeczny