Trzy lata walczyły władze Legii z chuliganami i po tym, co stało się w sobotę widać, że tę wielką wojnę przegrały. Marzenia Mariusza Waltera o normalnym dopingu legły w gruzach, gdy niejaki "Staruch" (Piotr Staruchowicz) w tunelu do szatni uderzył Jakuba Rzeźniczaka. Życzenie śmierci uszło my na sucho "Staruch" to ten, który przy Łazienkowskiej kieruje dopingiem, w ubiegłym roku, kiedy klub walczył jeszcze z pseudokibicami został wyprowadzony ze stadionu z wilczym biletem. Kiedy spiker na stadionie podał wiadomość o śmierci jednego z właścicieli klubu Jana Wejcherta, on zaintonował okrzyk: "Jeszcze jeden" mając na myśli Waltera. Miał już nie wrócić na Łazienkowską. Wrócił, bo trzeba było przecież zapełnić nowy stadion, władze klubu poszły więc na kompromis z kibicami. Poczekają, aż sprawa przyschnie Te fakty z grubsza wszyscy już znają. A ja znam przyszłość. Co stanie się ze "Staruchem"? Pod presją mediów klub przywrócił mu zakaz stadionowy. Sprawa nabrała takiego rozgłosu, że "Staruch" przez jakiś czas będzie musiał przeczekać. Ale groźby PZPN (jego delegat Krzysztof Smulski grozi sprawą karną) nie odniosą skutku. Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa już zaczęło sprawę tuszować, wydając komunikat, że "Rzeźniczak spotkał się z kibicem i zajście sobie wyjaśnili. Obaj działali w afekcie". Piłkarz milczy, bo się boi Oczywiście napadnięty piłkarz sprawy do sądu nie skieruje, bo jest zastraszony. Kilkanaście lat temu chuligani spod znaku Legii pobili Tomasza Sokołowskiego i sprawę także zamieciono pod dywan. To samo stało się w Polonii Warszawa, gdy bandyci napadli na trenera Mirosława Jabłońskiego i choć wszyscy wiedzieli, kto to zrobił, nikt nie został ukarany. Tuszowanie chuligaństwa to nie jest w polskich klubach sprawa wyjątkowa. Piłkarze są zżyci i zbratani z pseudokibicami prowadząc z nimi nawet interesy. Plucie na kibiców Polski w Poznaniu Lechem Poznań trzęsie "Wiara Lecha", stowarzyszenie, którego szef niedawno zaatakował i opluł kibica i jego żonę, bo nie podobało mu się, że weszli na "niewłaściwą" trybunę stadionu w Poznaniu w barwach biało-czerwonych. Było to w dodatku podczas meczu reprezentacji Polski z Wybrzeżem Kości Słoniowej inaugurującego pierwszy stadion otwarty w Polsce na Euro 2012. Szef poznańskich kibiców Krzysztof Markowicz, pseudonim "Litar" ma bowiem spore wpływy na stadionie w Poznaniu. Nie tylko kieruje "Wiarą Lecha", ale przy okazji obraca milionami, mając na wyłączność gastronomię na stadionie (obroty około 2 mln zł rocznie). Organizuje nawet catering dla prezydenta miasta i jego urzędników. Po aferze z pluciem wypowiadał się prezydent Ryszard Grobelny mówiąc, że "relacje z kibicami to trudna i delikatna sprawa". Niedawno "Wiara Lecha" wystawiła własnych kandydatów do rad osiedli. Być może następnym krokiem będą władze lokalne. Pseudokibice na treningu Górnika Głośny był też incydent w Górniku Zabrze, kiedy za zgodą ówczesnego prezesa i trenera Kasperczaka pseudokibice przyszli na trening zespołu i zmusili piłkarzy do ćwiczenia w koszulkach z napisem: "Nie wystarczy tylko biegać i trochę się starać, z naszym herbem na sercu trzeba zapier...". Wisła Kraków też ma swoje problemy. Podczas derbów Krakowa 26 listopada 2008 roku fani śpiewali na temat Cracovii: "Było ich sześciu, potem dwunastu i założyli klub pederastów. Klub się rozwijał, klub się rozrastał, a każdy Żydek to pederasta". Gdy z boiska znoszony był kontuzjowany zawodnik Cracovii, "kibice" Wisły ryczeli: "Do pieca!". Oraz: "Zawsze nad wami, pier... Żydami". Do chóru dołączyli niektórzy zawodnicy Wisły. Sprawa zrobiła się głośna, prokuratura wszczęła śledztwo. Wyjątkowe, bo po raz pierwszy stowarzyszenia reprezentujące społeczność żydowską - Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce oraz Dzieci Holocaustu - chciały przypilnować, by nie skończyło się niczym. Ale ich nadzieje okazały się płonne. Prokuratura śledztwo umorzyła uznając, że to tylko przejaw świętej wojny między kibicami. Z kolei fani ŁKS-u regularnie śpiewają o "Żydzewie" (mając na myśli Widzew), i gdy kiedyś rzucili hasło: "Kto nie skacze ten z Żydzewa" podskakiwał nawet jeden z trenerów klubu. Prezes Polonii chował pałki kibicom Kilka lat temu, kiedy Polonia Warszawa wracała do Ekstraklasy, przed derbowym meczem przy Łazienkowskiej fani zbierali się pod stadionem. Poszedłem, by opisać, to co przeżyją. Oczywiście przyszli z kijami baseballowymi. Kiedy zajechała policja, która miała ich eskortować na obiekt Legii, ówczesny prezes klubu Jerzy Piekarzewski pomógł im schować pałki, po czym oddał, gdy zostali przeszukani. Jeśli ktoś uważa, że przejawy nienawiści na polskich stadionach są tylko niemającymi ze sobą nic wspólnego incydentami, jest w błędzie. Pseudokibice to silne, znakomicie zorganizowane grupy. W dodatku bezkarne, bo policja i PZPN są bezradne. Jak przekonaliśmy się niedawno w Kownie, nawet perspektywa Euro 2012 nie sprawia, by tą patologią ktoś w Polsce chciał zająć się na poważnie. Stadionowi chuligani, to wielka siła, z którą każdy woli żyć w zgodzie. I koło się zamyka. Błędne koło. Jakiś czas temu pewien kibic zaproponował w internecie założenie Polskiej Partii Kiboli, która domagałaby się legalizacji petard na trybunach i promowała "kibolski styl życia". Z pewnością wkrótce tego doczekamy, a wtedy ofiar będzie więcej, niż jeden Jakub Rzeźniczak.